Kryzys - symbolicznie - zaczął się od upadku banku Lehman Brothers w USA, czyli 15 września 2008 roku (wczoraj minął rok).
Więcej zwolnień grupowych
Co od tego czasu wydarzyło się w naszym regionie? - Do lipca tego roku otrzymaliśmy 105 zgłoszeń zwolnień grupowych, dotyczyły ponad 3,5 tysiąca osób - informuje Artur Janas, wicedyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Toruniu.
Dla porównania dodajmy, że w całym 2008 roku takich zgłoszeń było 57, dotyczyły 3,4 tys. mieszkańców naszego regionu, a w 2007 roku - 22 (777 osób).
Osoby zwolnione z przyczyny zakładu pracy stanowią u nas niewiele, bo 1,6 procent wszystkich bezrobotnych, w kraju - 3,5 procent. Jednak - zdaniem Janasa - może to być opóźniony efekt, czyli bardziej rozwinięte gospodarczo województwa szybciej zareagowały zwolnieniami w dużych firmach, a najgorsze może nas jeszcze czekać.
Stopa bezrobocia w regionie: grudzień 2008 rok - 13,4 procent, lipiec 2009 rok - 14,6 proc.
Poza tym wzrosła liczba młodych bezrobotnych, głównie tegorocznych absolwentów.
- Od czasu, jak zaczął się kryzys, bardzo zmniejszyła się też liczba ofert pracy - mówi Janas. - Od stycznia do lipca zeszłego roku było ich ponad 48 tysięcy, w bieżącym zaledwie 40 tysięcy. Różnica jest więc znacząca, wynosi aż 8 tysięcy. Co więcej? Większość to oferty, na które jest dofinansowanie z urzędów pracy.
Szef nie jest optymistą
Optymistycznie nie patrzy na naszą gospodarkę także Mirosław Ślachciak, prezes Kujawsko-Pomorskiego Związku Pracodawców i Przedsiębiorców: - Firmy mają utrudniony dostęp do pieniędzy. Banki nie chcą udzielać im kredytów, a gdy już uda się je dostać, są droższe niż przed rokiem. Ponadto banki renegocjują umowy. Firmy zaś godzą się na gorsze warunki, bo u konkurencji wcale nie będzie taniej, jeśli w ogóle zgodzi się pożyczyć pieniądze.
Bezrobotni w regionie: grudzień 2008 rok - 110.250; lipiec 2009 rok - 120.496
Ponadto przedsiębiorstwa, np. eksporterzy, borykają się z brakiem zamówień, nie pomaga więc nawet słabsza w ostatnich złotówka.
Inwestycje, które trwają kończą się i rzadko jest mowa o nowych.
Pozytywne może być to, że Polska może pochwalić się dodatnim wzrostem PKB, w tym roku ma wynieść 1 procent - tak przewiduje Komisja Europejska. Tymczasem inne kraje Unii mają PKB ujemne.
Tymczasem Piotr Kuczyński, analityk z firmy Xelion Doradcy Finansowi radzi nie cieszyć się zbytnio ze wzrostu PKB, skoro ludziom i tak żyje się gorzej. Nawet, jeśli - zgodnie ze statystykami kupują więcej towarów! - Co jest lepsze, bardzo częste kupowanie dużej liczby tańszych i złych jakościowo artykułów, czy rzadsze zakupy drogich i doskonałych jakościowo? - pyta Kuczyński. - Dla wzrostu PKB lepiej jest, jeżeli produkuje się i reklamuje produkty tanie i szybko zużywające się. Mógłbym podać dziesiątki przykładów takich o fatalnej jakości z nalepkami firm, które jeszcze 15 lat temu nie odważyłyby się czegoś takiego sprzedawać. Jak widać, gdy PKB rośnie, to wcale nie znaczy, że wraz z nim standard życia całego społeczeństwa
