Wydawało się, że po pokonaniu Budowlanych Toruń łodzianki pójdą za ciosem w finale i napsują krwi faworyzowanemu Zawiszy Sulechów (w sezonie zasadniczym dwukrotnie go ograły 3:2). Jednak plany pokrzyżowała im piątkowa kontuzja jedynej rozgrywającej w zespole Aleksandry Filip. W sobotę zastąpiła ją Agnieszka Wołoszyn przez co ŁKS stracił siłę w ataku. Z kolei dziś trener beniaminka zastosował "system kubański", czyli na dwie rozgrywające. A były nimi Agnieszka Wołoszyn i Katarzyna Jaszewska. Dodatkowo wczoraj w 2. secie, urazu doznała Karolina Suwińska, która ratując piłkę zderzyła się ze swoim szkoleniowcem. Zawodniczki dziś w ogóle zabrakło w składzie.
W sobotę Zawisza pokonał ŁKS 3:0 (25:15, 25:22, 25:14). Najbardziej zacięty był drugi set. Gospodynie w nim cały czas prowadziły, lecz łodzianki doprowadziły do remisu 21:21. Jednak finał tej odsłony należał do zawodniczek Marka Mierzwińskiego. W ostatnim secie zawiszanki prowadziły bezpiecznie kilkoma punktami kontrolując do końca wynik.
Dzisiaj Zawisza wygrał z ŁKS-em także 3:0 (25:16, 25:21, 25:14). Znów najwięcej emocji było w drugiej partii. Przyjezdne prowadziły od początku 6:4, 9:5, 15:10, 17:12. Jednak potem sulechowianki zdobyły cztery punkty pod rząd łapiąc kontakt. Siatkarki z Łodzi na chwilę odparły ich atak odskakując na 19:16 i 20:18, ale końcowe fragmenty należały do Zawiszy. Przegrany set podłamał łodzianki, bo w następnym nie nawiązały walki zdobywając zaledwie 14 punktów.
Zawisza do zdobycia mistrzostwa I ligi potrzebuje tylko jednej wygranej. Kolejny mecz odbędzie się 2 maja w Łodzi.