Od ponad roku dworca PKS w Toruniu w zasadzie nie ma. No bo trudno uznać za dworzec w dwustutysięcznym mieście plastikową budkę, z ledwością mieszczącą kasy i mikroskopijną poczekalnię.
Kłopoty z dworcem zaczęły się przed kilkoma laty, kiedy to spadkobiercy właścicieli terenu, na którym znajdował się stary - wybudowany jeszcze przed wojna - gmach dworca, sprzedali działkę koncernowi Statoil - ten chce tam wybudować stację benzynową. PKS musiał więc opuścić swą dotychczasową siedzibę - administracja przeniosła się na ul. Poznańską, a obsługę pasażerów - których codziennie dwadzieścia tysięcy przewija się przez toruński dworzec - ulokowano w kontenerach. Ówczesne władze miasta przyglądały się temu wszystkiemu biernie.
Nowe plany
Wczoraj o planach budowy nowego terminala autobusowego z prawdziwego zdarzenia rozmawiali przedstawiciele PKS z prezydentem Michałem Zaleskim oraz wicewojewodą Arkadiuszem Horonziakiem. - Prezydent przedstawił nowe plany zagospodarowania terenu, na którym stanąć miałby dworzec - _informuje Marcin Czyżniewski, rzecznik prezydenta Torunia. - Plany zakładają wybudowanie dworcowego budynku w kształcie rotundy przy ul. Dąbrowskiego. Od strony ul. Przy Kaszowniku stanąłby budynek, przeznaczony na funkcje komercyjne, a między nimi znalazłby się parking dla autobusów.
**_Kto da pieniądze?
Plany zostały zmienione, bowiem poprzednia wersja - zakładająca m.in. wybudowanie obok terminalu hotelu - okazały się niewykonalne. Budowa według nowych założeń będzie mogła ruszyć, kiedy miasto sfinalizuje zamianę gruntów z PKS-em - w zamian za teren przy Kaszowniku miasto dostanie od przedsiębiorstwa działki przy ul. Drzymały i Letniej.
Oczywiście, problemem pozostają pieniądze, potrzebne do wybudowania dworca. Wojewoda Horonziak poinformował, że wystąpi z wnioskiem o sfinansowanie - w jak największej części - budowy z budżetu państwa. Jeśli znalazłby się fundusze, to nowy dworzec PKS mógłby zacząć obsługiwać pasażerów już pod koniec przyszłego roku.
