O problemach mieszkańców domu przy ul. Lipowej 6 w Wudzynie pisaliśmy w listopadzie w reportażu "Daleko po wodę, blisko na cmentarz". A żyją tu starzy ludzie, kaleka bez nogi i młode małżeństwo z dziećmi. Po wodę muszą chodzić do wiejskiego hydrantu, dach zacieka, stropy się walą i podparte są w jednym z mieszkań drągiem, lecą cegły z komina i dachówki, bo rynien też nie ma. Stanem tego budynku zainteresowaliśmy inspektora nadzoru i konserwatora zabytków, a także właściciela i wójta gminy Dobrcz.
Powiatowy inspektor Jan Palacz był tu już w listopadzie, przedwczoraj po raz drugi - z konserwatorem zabytków.
- Prawdopodobnie uzyskamy zgodę na rozbiórkę tego domu - powiedział nam wczoraj. - Oczekuję teraz na opinię radcy prawnego. Bo nie wiemy, co można zrobić z lokatorami. Czy lokale dla czterech rodzin musi zabezpieczyć właściciel domu, czy też lokatorzy sami muszą zapewnić sobie dach nad głową.
Problem bowiem w tym, że nie mają ani decyzji o przydziale mieszkań, ani umowy najmu. A właściciel ostatnio wszystkim wręczył wypowiedzenia. Chce, by wynieśli się do końca roku 2011.
Dlaczego nie mają decyzji ani umowy, choć mieszkają tu niektórzy już nawet 40 i więcej lat? Kto zawinił? Wszak był to dom PGR. A właściciel kupił go przecież wraz z lokatorami. Do sprawy wrócimy.