Dylewski, przypomnijmy, jako pierwszy mieszkaniec Kujawsko-Pomorskiego wygrał w sądzie z Pomocną Pożyczką. - Bo to oszuści - tak bydgoszczanin nazywa tę firmę.
O samej jej nazwie też mówi: - Wcześniej działała jako Skarbiec. Nazwy ma różne, ale tak samo naciąga. Firma pobiera opłaty za tzw. rozpatrzenie wniosku. To od 6 do 10 procent kwoty, o jaką klient wnioskuje. - Starałem się o 30 tysięcy złotych, a musiałem wpłacić 1800 złotych - kontynuuje bydgoszczanin. - Gdy tylko wpłaciłem, dowiedziałem się, że mój wniosek został rozpatrzony negatywnie. Wpłata przepadła. Poszedłem do sądu i z "Pomocną" wygrałem. Ma mi oddać moje 1800. Na razie ich nie dostał.
Ostatnia deska ratunku
Podobnych przypadków jest mnóstwo. - W ciągu półtora roku zgłosiło się do mnie już ponad 300 poszkodowanych na łączną kwotę ponad półtora miliona złotych - zaznacza Dylewski. - W tym trzy osoby, które straciły po 50 tysięcy. Codziennie dołączają kolejni oszukani. Tutaj każda osoba to osobna tragedia. Choćby 80-letniej samotnej pani, która chciała dostać pieniądze, żeby kupić mężowi i sobie lekarstwa. Albo rodziny, która, żeby latami nie czekać w kolejce na operację chorego krewnego, próbowała wziąć 20 tysięcy i dać mu je na zabieg w prywatnej klinice. Wspomniane 300 osób to tylko odsetek, bo w całym kraju są dziesiątki tysięcy ludzi uważających się za poszkodowanych.
- Toż to afera, jak w Amber Gold! Tej oferującej bardzo wysoko oprocentowane pseudo-lokaty, o której zrobiło się głośno dwa lata temu w wakacje - mówią jedni. A drudzy poprawiają tych pierwszych: - Większa niż w Amber Gold. I ci drudzy mają rację: w Amber Gold było poszkodowanych 11 tysięcy osób.
Prokuratura patrzy
A w Pomocnej Pożyczce? - Do tej pory zgłosiło się do nas ponad 60 tysięcy osób, które czują się przez nią poszkodowane w sumie na ponad 150 milionów złotych - informuje prok. Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. To ta prokuratura bada sprawę. Rzeczniczka podaje, że już ośmiu pracowników Pomocnej Pożyczki usłyszało zarzuty.
Wśród nich jest pracownik, który był zatrudniony w bydgoskim oddziale firmy. Gdy grunt zaczął mu się palić pod nogami, uciekł za granicę. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że przebywa w Anglii. Żaden z tych przedstawicieli "Pomocnej" nie przyznaje się do winy. Na razie żaden z podejrzanych też nie trafił do więzienia. A każdemu z nich grozi do 8 lat za kratkami.
Marcin P., szef Amber Gold, w 2012 roku trafił do aresztu. Jego spółka w tym samym roku została zlikwidowana. - I oby Pomocna Pożyczka podzieliła jej los - uważa Dylewski. Bydgoszczanin jeszcze nie dostał zasądzonych mu pieniędzy. - Ale "Pomocna" podała mnie do sądu i teraz domaga się ode mnie w sumie... 135 tysięcy zadośćuczynienia za to, że niby ją oczerniam. Ja nie oczerniam. Ja przestrzegam. Czeka na drugą rozprawę.
Uważaj, człowieku
Komisja Nadzoru Finansowego też przestrzegała klientów Amber Gold. Firma działała bez zezwolenia na tzw. wykonywanie czynności bankowych. A jednak kolejni ludzie dawali się nabrać. - Tak, jak teraz dają się nabrać przez Pomocną Pożyczkę, która otwiera kolejne oddziały - podkreśla Dylewski. Zadaliśmy - jak zwykle - pytania Pomocnej Pożyczce. I - jak zwykle - nie dostaliśmy na nie odpowiedzi. Osoby poszkodowane mogą kontaktować się z Bogdanem Dylewskim mailowo pod adresem [email protected] lub pod nr tel. 602 369 725.
Strefa Biznesu: Coraz więcej osób chętnych do zmiany pracy
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Ostrowska-Królikowska pierwszy raz o wnuczce. Radosne słowa do maleńkiej Jadzi [FOTO]
- "Królowa Życia" wreszcie ściągnęła doczepy. Szok, co naprawdę ma na głowie | ZDJĘCIA
- Nie uwierzycie, gdzie pracuje dziewczyna Żyły. Jej koleżanki pękają z zazdrości
- Sąd orzekł, że to Zając jest winna w sprawie jej dzieci. Wymierzył jej bolesną karę