Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sadownicy załamują ręce i liczą straty. Mróz zniszczył kwiaty i pierwsze owoce

Jadwiga Aleksandrowicz
Sad. Grzegorza Kurczewskiego. Na orzechy włoskie też nie ma co liczyć. Zmarzły.
Sad. Grzegorza Kurczewskiego. Na orzechy włoskie też nie ma co liczyć. Zmarzły. Fot. Jadwiga Aleksandrowicz
Dziś sadownikom świat się zawalił. Zobaczyli sady i wiedzieli, że nie zarobią. - Dramat, tragedia, prawdziwa katastrofa - powtarzają od rana właściciele sadów. Nie mają złudzeń. Na nic nawożenie i opryski, bo owoców i tak nie będzie. Mróz zrobił swoje.

Na nic nieprzespane noce i dodatkowe zabiegi

Stanisław Skubik wie, że czereśni w tym roku nie zbierze
Stanisław Skubik wie, że czereśni w tym roku nie zbierze Fot. Jadwiga Aleksandrowicz

Stanisław Skubik wie, że czereśni w tym roku nie zbierze
(fot. Fot. Jadwiga Aleksandrowicz)

- Dwie noce nie spałem, polewałem drzewa wodą, bo to obok odymiania jeden ze sposobów ratowania kwiatów przed mrozem. Nic nie pomogło. Tylko usiąść i płakać - Grzegorz Kurczewski z Podzamcza w gm. Raciążek oprowadza po swoim dziesięciohektarowym sadzie. - Tysiąc drzew wiśni diabli wzięli - rozpacz sadownika miesza się z gniewem. Sadownik pokazuje rząd dorodnych drzew orzecha włoskiego. - Nic nie zbiorę. Wszystko czarne, ani jednego zielonego listka - macha ręką.

Krystyna Gawrońska mówi, że jej mąż chodzi koło swoich 80 drzew czereśni jak koło dzieci. Pielęgnował. Nawoził. Od środy nie może sobie znaleźć miejsca. - Sad zarabiał na opał na zimę. Nie wiem, jak to teraz będzie - martwi się kobieta.

Żadna to pociecha, że nie jest w nieszczęściu sama. Zmęczonemu po dwóch nieprzespanych nocach Stanisławowi Skubikowi z Niestuszewa w tej samej gminie najbardziej żal pieniędzy wydanych na trzmiele. Kupił je w tym roku, żeby zapylały jego 10-hektarowy sad. Trzy królowe i trutnie.

- Będą zapylać, ale mlecze - komentuje sarkastycznie. Jego czereśnie takie jak w innych sadach. Wiele jeszcze we wtorek białych kwiatów, ma brązowiejące płatki.

- W ubiegłym roku powymarzały niektóre gałęzie, drzewa osłabiły się. Myślałem, że w tym roku, jak odpowiednio zadbam, odbiją. Nawoziłem, dokarmiałem. Na próżno, czereśni na pewno nie będzie. Za dwa trzy dni okaże się, w jakim stanie są wiśnie - mówi.

Kolejne wydatki zamiast inwestycji

- Te maleńkie owoce powinny być zielone, są czarne -pokazuje wiśnie Grzegorz Kurczewski
- Te maleńkie owoce powinny być zielone, są czarne -pokazuje wiśnie Grzegorz Kurczewski Fot. Jadwiga Aleksandrowicz

- Te maleńkie owoce powinny być zielone, są czarne -pokazuje wiśnie Grzegorz Kurczewski
(fot. Fot. Jadwiga Aleksandrowicz)

Na lepsze od ubiegłorocznych zbiory liczył Krzysztof Kołowrocki z Raciążka. Gospodarują z ojcem w sadzie o powierzchni 6 ha, mają głównie czereśnie i śliwy. Padło od mrozu pół ha truskawek. Na czereśnie nie liczą. Może coś uratują z innych owoców.

- Tylko jak to potem kalkulować? Ludzie nie mają pieniędzy, zbyt wysokiej ceny dać nie można. Będą straty - nie ma złudzeń Kołowrocki. Wiosną skończył spłatę kredytu, miał nadzieję, że w tym roku zainwestuje w zaplecze magazynowe na środki ochrony i nawozy. - Nic z tego nie będzie, nie zarobię - mówi.

Podobnie jest u Jana i Zygmunta Koźmińskich w Józefowie w gm. Waganiec. Wolą nie patrzeć na dwa hektary zmarnowanych przez mróz drzew czereśniowych. - Straty - wzdycha Jan Kuźmiński. Bracia już wydali na zabiegi około 2 tys. złotych. Nocą ratowali drzewa, przed mrozem zadymianiem. Bez skutku. Trudno się dziwić. Mierzyli temperaturę. Z wtorku na środę przy gruncie było minus 8,5 st. Celsjusza, w koronach około minus 4. Kwiaty nie mogły tego wytrzymać.

Sadownicy mówią, że na odszkodowania liczyć nie mogą.

- Ubezpieczenie jest tak ustawione, że do odszkodowania liczą się zmarznięte zawiązki i owoce, ale kwiaty już nie. Nic nie dostaniemy - mówi Kurczewski, a Skubik liczy, ile musi jeszcze w ten przemarznięty sad włożyć. Musi chronić drzewa, żeby plonowały w następnych latach. A to kolejne koszty.

Pomoc pilnie potrzebna

Sad. Grzegorza Kurczewskiego. Na orzechy włoskie też nie ma co liczyć. Zmarzły.
Sad. Grzegorza Kurczewskiego. Na orzechy włoskie też nie ma co liczyć. Zmarzły. Fot. Jadwiga Aleksandrowicz

Sad. Grzegorza Kurczewskiego. Na orzechy włoskie też nie ma co liczyć. Zmarzły.
(fot. Fot. Jadwiga Aleksandrowicz)

- Żeby ktoś nam pomógł. Gmina mogłaby umorzyć podatki, a KRUS składki, bo nie ujedziemy - wzdychają sadownicy. - Może jakieś "klęskowe" będzie? - zastanawiają się. O kredytach, nawet tych preferencyjnych chcą nawet rozmawiać. Wiadomo, kredyt trzeba spłacić, a tu nie dość że nie będzie zarobku, to jeszcze trzeba drzewa ratować. A to kosztuje.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska