Na czwartkowej sesji rady miasta zostaną rozpatrzone trzy projekty uchwał dotyczące sali koncertowej na Jordankach. Umożliwią rozpoczęcie budowy kompleksu. Trzeba dokonać zmian m.in. zapisów o zwiększeniu dofinansowania na budowę. Miasto zapisało tu 81 mln zł, na wypadek gdyby nie udało się uzyskać dotacji unijnej w kwocie 55 mln zł. W takim wypadku budowa mogłaby pochłonąć nawet łącznie 273 mln zł.
Czytaj także: W samo południe: Sala koncertowa na Jordankach: potrzeba nam rozwagi, a nie ryzykanctwa
Koalicja bez jedności
Radni koalicji - prezydenckiego Czasu gospodarzy, PiS i SLD - nie są zgodni w ocenie zaproponowanych zmian w wieloletnim planie finansowym.
- To zbyt duże ryzyko - twierdzi Jacek Kowalski, radny PiS. - W tym projekcie jest zbyt dużo niewiadomych. Podtrzymujemy więc stanowisko, by przełożyć budowę i starać się o uzyskanie dotacji dla inwestycji w nowej perspektywie unijnej - w latach 2014-2020.
Klub PiS jeszcze nie podjął ostatecznej decyzji. Inni koalicjanci, czyli Czg i SLD dają inwestycji zielone światło. - Ryzyko będzie, ale warto je podjąć - przekonuje Tomasz Kruszyński, szef klubu SLD. - Toruń zasługuje na porządny obiekt. Jeśli w czwartek damy budowie czerwone światło, stracimy bezpowrotnie szansę na powstanie sali koncertowej.
Jeszcze wczoraj stanowiska nie ogłosił klub PO. - Być może z jego ogłoszeniem wstrzymamy się aż do głosowania - mówi tajemniczo Paweł Gulewski, rzecznik prasowy klubu PO.
W kuluarach radni mówią, że prezydent Michał Zaleski podsuwa radzie miasta projekt nie do zaakceptowania, bo tak naprawdę nie chce budowy sali. - Ale politycznie jest kryty, bo przedstawił rajcom propozycję - mówi nieoficjalnie jeden z rajców. - Chodzi o to, by przerzucić odpowiedzialność na radnych. Pan prezydent zwyczajnie boi się, że na Jordankach powstanie architektoniczny bubel.
Powodem ma być kolejna ocena fachowców od obiektów kultury w sprawie projektu sali. Specjaliści nie pozostawiają suchej nitki na projekcie, wykazując wady konstrukcyjne bryły i materiałów, jakie hiszpański architekt Fernando Menis wskazał do wykonania obiektu.
Niebezpieczny sufit
Opinię na zlecenie urzędu marszałkowskiego przygotował inżynier Leszek Zioberski. - Zadano mi kilka pytań, na wszystkie odpowiedziałem negatywnie - przyznaje Zioberski.
Inżynier twierdzi np. że obie sale koncertowe zaplanowane w kompleksie nie mogą być wykorzystywane jednocześnie ze względu na zbyt słabą akustykę. Twierdzi wręcz, że sala ma o połowę mniejsze możliwości akustyczne niż budowane obecnie w Polsce obiekty tego typu. Według niego nie można też korzystać ze sceny plenerowej ze względu na przepisy przeciwpożarowe. Zioberski wśród wad wymienia też nieekonomiczny i niebezpieczny sufit.