Dziś chyba nikt nie ma wątpliwości, że warto było zainwestować w remont 43-letniego bloku, w którym wcześniej ograniczano się tylko do bieżących napraw. Jednak w 2004 r., gdy wybrano obecny zarząd wspólnoty, na jednym z pierwszych zebrań sprawę postawiono jasno. Trzeba wziąć się za remonty. Na początek uporządkowano gospodarkę wodną. - Trudno w to uwierzyć, ale różnica między podlicznikami w mieszkaniach a głównym na budynku wynosiła nawet 200 m sześciennych w ciągu miesiąca - wspomina Adamowicz, który nieformalnie przewodzi zarządowi wspólnoty.
Salon w piwnicy
Następnie zrobiono porządek z ogrzewaniem. Rachunki za ciepło udało się obniżyć instalując aparaturę regulującą dostawy ciepła zależnie od temperatury na zewnątrz. Gdy uporano się z jedną rzeczą, okazało się, że pilnej interwencji wymaga instalacja gazowa. - Mieliśmy bardzo dużo awarii - tłumaczy Mieczysław Kęsikowski, członek zarządu. - Puszczało uszczelnienie na łączeniach.
Jedyne, co można było zrobić, to ułożyć nową instalację. Wydano na to 80 tys. zł. Takie wydatki wiązały się z koniecznością podniesienia funduszu remontowego. Gdy uznano, że już czas na docieplenie ścian, nie było innego wyjścia. - Jak zaciągnąć kredyt - mówi Danuta Streusel, która od początku uczestniczy w pracach zarządu. - Akurat trafiliśmy na dobry moment, gdy ceny robocizny nie były tak wysokie. W dodatku doradzono nam, jak skorzystać z kredytu pomocowego dla wspólnot.
W sztuce gospodarowania na swoim, od początku wspólnotę wspierał ZGM w Świeciu, który zajmuje się sprawami administracyjnymi. Część mieszkań w budynku nadal należy do gminy. - Z wielką przyjemnością obserwowałem jak wspólnota krok po kroku rozwiązuje bieżące problemy - podkreśla Zenon Zieliński z ZGM. - Nie udałoby się to, gdyby nie zaangażowanie zarządu, w szczególności Edwarda Adamowicza, który żyje problemami wspólnoty.
Fakt. Pan Edward z dumą pokazuje nie tylko odmalowane klatki schodowe z oknami udekorowanymi firankami, ale również lśniące czystością piwnice.