- Nie lubię mojego sąsiada, ale na pewno nie robiłbym mu na złość, tak jak on czyni mnie - mówił jeden z uczestników debaty, którą 31 stycznia zorganizowało Ogólnopolskie Stowarzyszenie Obrony Praw Rolników, Producentów i Przetwórców Rolnych, przy wsparciu Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej. - Przez niego wycofałem się z budowy chlewni, bo syn nie chciał przejmować gospodarstwa „obciążonego konfliktem”. Poprowadzę je samotnie jeszcze przez kilka lat, a potem będę musiał sprzedać ziemię, bo nie będę walczył z wiatrakami. A kto nie inwestuje, ten się cofa i - prędzej czy później - bankrutuje.
Sąsiad gospodarza też kiedyś był rolnikiem. - No i podzielił ziemię na małe działki, zarobił na tym mnóstwo pieniędzy i teraz trzyma z tymi, co od niego działki kupili - skarży się mężczyzna. - A oni nie chcą zapachów z chlewni. Dlatego ucieszyłem się, że powstało stowarzyszenie, które będzie nas bronić.
Przeczyta też: Na wsi ma być miejsce na rolnictwo. Rozwój zagrożony przez zawiść? [wideo]
- Jak w każdym środowisku cwaniacy się zdarzają - ocenił inny gospodarz. - Nie może być jednak tak, że przez protesty będą blokowane także uczciwie przygotowane inwestycje w rolnictwie. Zdaję sobie jednak sprawę, że dla kogoś, kto większość życia spędził w mieście, chlewnia w której jest 50 świń może się jawić jako wielkoprzemysłowa ferma! Dlatego warto ludzi uświadamiać. Ale bez konfliktów!
Prof. Wojciech Ziętara z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej stwierdził, że tempo wzrostu kosztów pracy w gospodarce narodowej i cen środków produkcji dla rolnictwa jest szybsze od cen zbytu produktów rolnych. To powoduje spadek jednostkowej opłacalności produkcji rolniczej i dlatego rolnicy są zmuszeni do zwiększenia skali produkcji.
Naukowiec dodał, że istnieje bardzo duży dystans między wielkością gospodarstw i stopniem koncentracji produkcji zwierzęcej w Polsce i w Europie Zachodniej. Na przykład występują ogromne różnice w liczebności stad trzody (dane z 2013 roku) w Danii - 3413, w Polsce - 41; zaś w przypadku loch było to 710 sztuk w Danii i 6 w Polsce. - W Danii na temat chlewni na tysiąc sztuk, bank nawet nie chce rozmawiać - mówił profesor, który zwrócił także uwagę na bariery administracyjne związane z inwestowaniem w Polsce w nowe chlewnie o większej koncentracji.
Jego zdaniem wzrost udziału ludności nierolniczej na terenach wiejskich prowadzi do zmiany relacji i w efekcie do konfliktów, a one nie powinny ograniczać rozwoju gospodarstw. - To często jest wina wójtów i burmistrzów, którzy ulegają wyborcom - mówili uczestnicy debaty. - Szczególnie w miejscowościach wokół dużych miast rolnicy znaleźli się w mniejszości, ich przedstawicieli jest coraz mniej w radach, no i najważniejszy staje się interes ludzi, którzy wieś traktują jak miejscowość wypoczynkową, gdzie pachnieć mogą tylko kwiatki.
- Nie chcemy mieć gospodarstw socjalnych, ale produkcyjne - stwierdził Ryszard Kierzek, prezes Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej.
„Czy na polskiej wsi jest jeszcze miejsce dla nowoczesnego rolnictwa?”- taki był temat debaty. Niestety wielu uczestników tego spotkania twierdziło, że często ma do czynienia z hipokryzją: - Jesteśmy chwaleni za produkcję żywności wysokiej jakości, ale z drugiej strony coraz gorzej widziane są na wsi chlewnie i kurniki. To gdzie mamy produkować te pyszne jajeczka i szyneczki?
Ogólnopolskie Stowarzyszenie Obrony Praw Rolników, Producentów i Przetwórców Rolnych chce przyczynić się do wypracowania systemowych rozwiązań, by do tego typu problemów i konfliktów już nie dochodziło. A zdaniem Jana Kaźmierczaka (z tegoż stowarzyszenia), to zjawisko nie dotyczy tylko naszego regionu, bo dzwonią do nich rolnicy z Podkarpacia, Mazowsza i okolic Zielonej Góry.
Zobacz też: Ceny ziemi rolnej 2017. Ile w Polsce kosztuje hektar? [województwa]
Także z naszą redakcją kontaktują się gospodarze z różnych części kraju, którzy twierdzą, że problemy szczególnie z napływowymi mieszkańcami wsi coraz częściej utrudniają rozwój ich gospodarstw. Ale dzwonią i ci, którzy na wsi mieszkają od niedawna: - Mam sąsiada rolnika, który jest cudownym człowiekiem i ostatnio nawet wspólnie świętowaliśmy jego nową inwestycję, bo kupił ciągnik. Uważam, że ludzie potrafią się dogadać, ale zasady powinny być jasne od początku - w tej części wsi jest miejsce na osiedle domków, a w tej i tamtej na chlewnie, obory. Gminy powinny mieć plany zagospodarowania! Na to muszą znaleźć się pieniądze! Żeby nie dochodziło do kolejnych konfliktów.
_______________________________________________________
Niektóre propozycje rolników- Przyłożenie większej wagi do szybkiego przygotowania w gminach miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego.
- Potrzeba uproszczonej procedury administracyjnej w określonych sytuacjach np. w przypadku budowy czy rozbudowy istniejących budynków, które są lub były wykorzystywane rolniczo.
- Administracja publiczna powinna wspierać rolników w dążeniu do modernizacji i rozwoju gospodarstw. Planowanie przestrzenne gminy winno uwzględniać nie tylko rozwój w ciągu kilku lat, ale znacznie dłuższą perspektywę.
- Procedura administracyjna - zdaniem rolników - jest zbyt długa i skomplikowana, a wielokrotne przekazywanie spraw do ponownego rozpatrzenia w organach pierwszej instancji, zniechęca ich do inwestycji. Gospodarze chcieliby skrócenia czasu oczekiwania na rozstrzygnięcia WSA i NSA.
- Odpowiedzialność urzędników - zdaniem rolników nadal brak jest skutecznych instrumentów prawnych pozwalających skutecznie karać urzędników za przewlekłe postępowania i brak decyzji wydawanych w terminie. Gospodarze twierdzą, że nawet skarga kierowana do Sądu Administracyjnego zwykle kończy się niską grzywną, która w dodatku nakładana jest na tzw. organ, a nie na konkretnego urzędnika.