Hans M. miał być szefem wspomnianej agencji. We wtorek na posiedzeniu organizacyjnym ustalono, że pierwsza rozprawa i odczytanie aktu oskarżenia będzie 6 września. Sędzia Marek Poteralski odczytał list, jaki przysłał do sądu Hans M. Napisał w nim, że nie zmuszał chłopców do świadczenia usług seksualnych, że wszyscy wiedzieli dokąd i po co jadą. Hans M. przekazał sądowi oświadczenia chłopców z Polski.
Oskarżyciel – prokurator Tadeusz Potoka – nazwał list Hansa M. „koncertem życzeń”. Wspomniał, że podobne pisma trafiały wcześniej do prokuratury. Na terenie Polski szef agencji z Essen jest ścigany listem gończym. W najbliższym czasie do sądu na trafić wniosek o Europejski Nakaz Aresztowania. Tymczasem Hans M. - w swoim liście do sądu – napisał, że nie chce przyjeżdżać do Polski i zeznania w sprawie składał będzie w Niemczech „przed swoim adwokatem”.
Oskarżenie będzie przekonywało sąd, że Hans M. nie napisał prawdy. Zdaniem prokuratury nie wszyscy „pracownicy” agencji dla homoseksualistów wiedzieli dokąd i po co jadą. Niektórzy byli zwabiani do Niemiec podstępem.
Co najmniej dwie osoby wyjechały z przekonaniem, że jadą pracować na budowie. Dwóch innych chłopców miało uczestniczyć - tak im obiecywano - w przemycie narkotyków z Holandii. Dwóch kolejnych zgodziło się uprawiać prostytucję w "agencji towarzyskiej" ale ich klientkami miały być kobiety. Jedna osoba miała być przemocą zmuszana do świadczenia usług seksualnych. Oprawcy bili ją i pozbawili wolności.
O sprawie pisaliśmy kilka tygodni temu (zobacz: Chłopcy z Wrocławia wywiezieni do agencji dla gejów). Śledztwo wszczęto w 2014 roku. Ale – jak się okazało – to nie pierwsza sprawa przeciwko Hansowi M. i jego gangowi handlarzy ludźmi. W 2012 roku rzekomy szef agencji dla homoseksualistów siedział we wrocławskim areszcie. Po kilku miesiącach zwolniono go, on wyjechał do Niemiec a śledztwo zawieszono. Prokuratura tłumaczyła nam, że poszukiwano i cały czas poszukuje się wszystkich pokrzywdzonych.
We wtorek okazało się, że – niedługo po naszym tekście – śledztwo zostało wznowione. - W tej drugiej sprawie pokrzywdzonych jest kilkadziesiąt osób – mówił sądowi prokurator Potoka.