GKS Tychy - KH Energa Toruń 0:2 (0:0, 0:2, 0:0)
Bramki: 0:1 Karczocha - Oriechin, Kamienkow (34), 0:2 Karczocha - Oriechin, Garszin (36)
ENERGA: Spesny - Parizek, Walter, Minge, Manciuk, Demjaniuk - Kamienkow, Trachanow, Garszin, Karczocha, Oriechin - Zieliński, Jaworski, Biały, Wiśniewski, Naparło - Lidtke, Skólmowski, Husak, Olszewski, Kalinowski.
Przez dwie tercje mecz był rozgrywany w dość sennym tempie, jakby drużyny obawiały się odsłonić. Atakowali częściej gospodarze, ale Peter Spesny bronił bardzo pewnie, a inna sprawa, że napastnicy GKS nie grzeszyli celnością. Po godzinie gry krążek zatrzepotał w toruńskiej siatce, ale po analizie wideo sędziowie gola nie uznali. Nawet czterech kolejnych kar i przewag na lodzie mistrzowie Polski nie byli w stanie wykorzystać.
Torunianie przetrwali te trudne chwile i pod koniec tercji najskuteczniejszy drugi atak użądlił dwa razy, niczym osa. Tym razem w roli strzelca wystąpił zwykle podający Robert Karczocha. Cała ta formacja - najlepsza w poprzednim sezonie w I lidze - do tego meczu była autorem 16 z 34 goli Energi.
W ostatniej części torunianie zagrali bardzo mądrze w defensywie. Drugi w sezon mecz bez straty gola zanotował Spesny, ale cały zespół bronił się skutecznie. Tyszanie raz trafili w słupek, mieli kilka okazji, ale nie to była przytłaczająca przewaga.