Do świeckiego Sanepidu dotarła w ciągu lata tylko jedna skarga, dotycząca sprzedaży starego mięsa. Mieszkaniec Świecia zjawił się w inspekcji sanitarnej z kupionym tego samego dnia mięsem i paragonem ze sklepu. Już po samym jego zapachu można się było zorientować, że zbyt długo czekało na nabywcę.
Ser z nalotem
Kontrola odbyła się jeszcze tego samego dnia i wykazała sporą partię mięsa, którą trzeba było wycofać. Przy okazji pracownicy Sanepidu przyjrzeli się i innym towarom. Zakwestionowali m.in. również wiele serów po terminie ważności, w tym z nalotem z pleśni.
- Pracownicy sklepów często kroją ser na zapas, pozbywając się zbiorczych opakowań, tracą więc kontrolę nad tym, kiedy mija termin przydatności do spożycia - mówi Małgorzata Gackowska koordynator działu żywienia z Sanepidu. - Problemem jest i to, że towar często wykładany jest na wierzch, poza lady chłodnicze, więc mimo iż nie jest jeszcze przeterminowany, stracił już swą świeżość. Czasem zdarza się też, że właściciel sklepu jest świadomy, że towar jest zepsuty, ale nakazuje pracownikom sprzedawać go tak długo, aż znajdą się chętni. Posługuje się przecenami, by pozbyć się starej żywności.
Kontrola i świadomość
Sanepid przez cały czas prowadzi też rutynowe, nie tylko wynikające ze skarg, kontrole żywności. Ich wyniki są generalnie zadowalające. W ciągu tegorocznego lata nie zakwestionowano bowiem żadnej partii ryb czy innych produktów żywnościowych. - To skutek kilku czynników - ocenia Małgorzata Gackowska. - I producenci, i sprzedawcy wdrażają wewnętrzne systemy kontrolne. Sprawdzają, w jakich warunkach odbywa się transport. Wzrosła też świadomość klientów, którzy nie chcą płacić za towar złej jakości. Często sami więc dogadują się ze sprzedawcami, wtedy sprawa w ogóle do nas nie trafia. Jest to rozwiązanie zdecydowanie korzystniejsze dla sklepów, bo unikają kary, a kary przez nas nakładane są odzwierciedleniem przewinienia, więc bywają dotkliwe.
Pod stałą kontrolą są też sezonowe punkty sprzedaży żywności i automaty do lodów. Sanepid pobiera próbne partie lodów jeszcze przed sezonem i potem kilkakrotnie w ciągu lata. Na pracowników takich miejsc nałożono też obowiązek systematycznego sprawdzania i zapisywania temperatur w urządzeniach chłodniczych. Wymuszone zainteresowanie tą sprawą powoduje, że nie sposób nie zauważyć podniesienia się temperatury w chłodziarce czy zamrażarce, a to z kolei pozwala zapobiec rozmrażaniu się produktów, w tym lodów.
Wszystko to sprawia, że w bieżącym roku nie zakwestionowano żadnej partii lodów z automatów, a w poprzednim roku taka sytuacja miała miejsce.