Na boisku padł remis 1:1. Gdy piłkarze po meczu wybrali się na murawę podziękować za doping kibicom, z trybun poleciały butelki. Jedną z nich został trafiony w głowę Łukasz Dormowicz. Piłkarz Legii miał problemy z utrzymaniem równowagi i został odwieziony do szpitala, gdzie przeprowadzono m.in. badania tomografem.
Dormowicz opisał całą sytuację na portalu Legii. "Po ostatnim gwizdku sędziego, wyszedłem z ławki rezerwowych żeby pójść wraz z drużyną podziękować kibicom, którzy przyjechali wspierać nasz zespół. Wchodząc na boisko nie spodziewałem się, że kibice, jeżeli można ich tak nazwać, Orląt dopuszczą się tak nierozważnego czynu. Zaczęli rzucać w naszą drużynę szklanymi butelkami. Stało się tak, że jedna z nich trafiła mnie w głowę. Sytuacja naprawdę nienormalna i skandaliczna. Poczułem ból z tyłu głowy i miałem problemy z poruszaniem nią. Następnie pojechałem karetką do szpitala, gdzie lekarz zrobił mi tomografie głowy. Najśmieszniejsze jest to, że policja zamiast pilnować kibiców obu klubów zajęła się przede wszystkim kibicami z Chełmży. Sytuacja ta na pewno nie powinna mieć miejsca. Cieszę się, że nie stało mi się nic poważnego".
Sprawą zajęła się policja z Aleksandrowa, klub z Chełmży nie zamierza tego tak zostawić. - Takie incydenty nie powinny mieć miejsca. Jest to skandaliczne zachowanie. Całe szczęście, że Łukaszowi nie stało się nic poważnego - powiedział prezes Maciej Bąk na legiachelmza.pl.