Ksiądz Andrzej Piesik, proboszcz parafii w Dólsku mówi, że zaczęło się od chrztu. - Rok temu Ewa Jakubiak z Lubocheni chciała ochrzcić syna - relacjonuje proboszcz. - Matką chrzestną miała być jej sąsiadka, niewierząca i niepraktykująca. Nie zgodziłem się na to.się odbył, tylko jej nazwiska nie wpisałem.
Parafią rządzi gospodyni
Mieszkańcy "pałacyku" w Lu-bocheni zaprzeczają. - Ksiądz kłamie mówiąc, że Ela nie wierzy w Boga. Jest ochrzczona, przyjęła pierwszą komunię świętą, za mąż też wyszła w kościele - wyliczają. - Proboszcz odsunął ją od ołtarza, bo kazała mu to Teresa Wrze-szczyńska, jego gospodyni, która rządzi całą parafią!
- To nieprawda! Wiem kto chodzi do kościoła, a kto nie. A pani Terenia rzeczywiście jest bardzo charyzmatyczna, ale działa na rzecz kościoła bezinteresownie i, co najważniejsze, skutecznie. Bo chociaż czasy są trudne, parafia się rozwija - odpowiada ksiądz.
- Nie rozwija, jest coraz gorzej - przekonują mieszkańcy. - Przed Piesikiem, proboszczem był ksiądz Zieliński ze Świecia. Wszyscy go szanowali, dzięki niemu do kościoła schodziły się tłumy. Teraz już nie, bo nawet z ambony można być zruganym za to, co sobie wymyśli pani Wrzeszczyńska. Ksiądz mówi, co ona mu każe. Słucha jej, bo jest słaby.
_Dlaczego mieszkańcy Lubo-cheni tak nienawidzą gospodyni księdza? - _Za bardzo się rządzi - wyjaśniają. - Nie wpuszcza nas do domu rekolekcyjnego, choć sami go wybudowaliśmy, a potem pracowaliśmy w nim za "dziękuję". Jest skłócona z większością mieszkańców, wiecznie zirytowana. Obraża ludzi, atakuje, oskarża o wymyślone czyny.
_Ale ksiądz broni swojej gospodyni, podkreślając, że wykazuje ona inicjatywę i, że to nie ona "zieje nienawiścią". - _Tylko ludzie z Lu-bocheni szaleją. Odgrażają się, że mnie stąd wyrzucą, ślą na mnie donosy do biskupa - żali się proboszcz.
Zamknął kaplicę
Jeden z nich dotyczył kapliczki na poddaszu budynku, w którym mieszkają zbuntowani parafianie.
- Za księdza Zielińskiego były tu roraty dla dzieci, drogi krzyżowe dla starszych - _wyliczają. - Ale przyszedł Piesik i zamknął naszą kaplicę.
- Bo w 1997 roku, podczas wizytacji parafii, zażądał tego biskup - wyjaśnia proboszcz. - W myśl prawa kanonicznego ksiądz może odprawić tylko jedną mszę dziennie. Byłoby ich więcej, gdyby istniała kaplica w Lubocheni i w Bie-chówku. Obie polecił zamknąć.
Kto ma rację? Jak rozwiązać ten konflikt?
- Niech ksiądz stąd odejdzie! - żądają mieszkańcy.
- Spakuję się, gdy ogarnie mnie nienawiść podobna do tej, którą odczuwają ci ludzie, bo wtedy będę bezradny - mówi proboszcz. - _Tymczasem nie poddaję się. Ufam, że miłość zwycięży.
**
Skłóceni przed ołtarzem
Agnieszka Romanowicz

Małgorzata Byrszel, Elżbieta Gibalska i Halina Krysiak z Lubocheni (na zdjęciu od lewej) żądają, żeby ks. Andrzej Piesik, proboszcz parafii w Dólsku, ustąpił. Zarzucają mu, m.in., zamknięcie kapliczki na poddaszu budynku, w którym mieszkają. Kiedyś odbywały się w niej msze święte dla dzieci.
Nasila się między mieszkańcami Lubocheni a proboszczem z Dólska. Rozwiązać go może tylko miłość - tak twierdzi ksiądz. Tymczasem parafianie żądają, żeby on ustąpił.