Piły poszły w ruch po wejściu w życie 1 stycznia 2017 roku nowych przepisów, znoszących obowiązek uzyskania zezwolenia na usunięcie drzewa lub krzewu z własnej posesji. W liście, skierowanym do Sejmu, RPO krytykuje zarówno poprzednie, jak i obecne regulacje. Pierwsze, zdaniem Adama Bodnara, ograniczały prawo własności obywateli, drugie - nie gwarantują równowagi między ochroną środowiska i prawem własności społeczeństwa. - Obecna regulacja może się okazać pułapką na obywateli, którzy przeświadczeni o całkowitej swobodzie w usuwaniu drzew i krzewów z należących do nich nieruchomości, mogą narazić się na odpowiedzialność za naruszenie odrębnych regulacji dotyczących ochrony przyrody. Nie można także pominąć kwestii wpływu usuwania drzew na jakość powietrza, a tym samym na zdrowie i życie ludzkie - czytamy w piśmie, skierowanym przez RPO do Stanisława Gawłowskiego, przewodniczącego Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa w Sejmie.
Obecna regulacja może się okazać pułapką na obywateli, którzy przeświadczeni o całkowitej swobodzie w usuwaniu drzew i krzewów z należących do nich nieruchomości, mogą narazić się na odpowiedzialność za naruszenie odrębnych regulacji dotyczących ochrony przyrody
Jak się okazuje, posłowie pracują właśnie nad dwoma projektami nowelizacji ustawy o ochronie przyrody. W pierwszym proponuje się „wprowadzenie obowiązku zgłaszania chęci usunięcia drzewa lub krzewu, a także wyraźnego 5-letniego zakazu prowadzenia działalności gospodarczej na nieruchomości „zwolnionej” z uzyskania zezwolenia na usunięcie drzewa lub krzewu połączonego z mechanizmem kontroli przestrzegania tego zakazu”. Drugi projekt przewiduje z kolei „ograniczenie powierzchni nieruchomości stanowiącej własność osób fizycznych, na której można dokonać usunięcia drzewa lub krzewu bez zezwolenia”.
- W mojej ocenie, żaden z przywołanych projektów nie eliminuje w pełni zagrożeń powodowanych przez obowiązujące od 1 stycznia 2017 roku regulacje. Propozycje zmian nie pozwolą bowiem na podjęcie przez organy ochrony przyrody działań prewencyjnych w każdym przypadku - komentuje Adam Bodnar.
Podobne zdanie mają też pomorscy eksperci. - Samo wprowadzenie obowiązku zgłaszania chęci usunięcia drzewa lub krzewu nic nie da. Dodatkowo gmina powinna otrzymać 30 dni na zajęcie stanowiska w związku z danym zgłoszeniem - mówi w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” Hanna Dzikowska, była szefowa Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Gdańsku. - Bzdurą jest też nakładanie pięcioletniego zakazu prowadzenia działalności gospodarczej na nieruchomości zwolnionej z uzyskania zezwolenia na wycinkę. Innymi słowy Sejm chce, żeby na terenie, gdzie doszło do wycinki, nie można było przez 5 lat prowadzić działalności gospodarczej. Miałoby to zapobiegać ogołacaniu terenów z zieleni w celu ich sprzedaży deweloperom. Ale co z osobami, które powiedzmy zrobią porządki na swojej działce, a potem zarejestrują swoją firmę w domu? Nie można ludziom ograniczać możliwości korzystania z działki, na którą wcale nie chcą wpuszczać dewelopera, tylko prowadzić własną działalność gospodarczą, np. księgowość czy krawiectwo - dodaje.
Czytaj też: Wycinka drzew na Pomorzu. Monitorujcie z nami sytuację! [ZDJĘCIA, WIDEO]
Zdaniem specjalistów z zakresu ochrony przyrody, każdy przypadek powinien być rozpatrywany indywidualnie. - Jeśli np. drzewo jest domem dla chronionych gatunków, gmina może wyrazić zgodę na jego wycięcie, ale w określonym czasie. Albo np. miasto może podjąć decyzję, że zamiast usuwać dane drzewo można je jedynie prześwietlić. Tak samo jest w przepisach budowlanych. Nie wszystko wymaga uzyskania pozwolenia na budowę, czasami wystarczy zgłoszenie, ale wówczas architekt ma 30 dni na zajęcie stanowiska i ewentualne zgłoszenie sprzeciwu. Oczywiście należałoby uwzględnić pewne wyjątki od reguły, np. kiedy drzewo zagraża zdrowiu i życiu. Jeśli w czasie wichury i tak zostało połamane, a konary zagrażają mieszkańcom, powinno się je natychmiast usunąć, nie czekając miesiąc na decyzję miasta - dodaje Hanna Dzikowska.
Ewa Andruszkiewicz
[email protected]