Wybuch gazu przy ul. Rysiej
Przypomnijmy, do wybuchu oparów doszło w niedzielę. Mężczyzna szlifował w piwnicy, w której unosiły się opary przechowywanych tam lakierów i farb. Iskra ze szlifierki spowodowała eksplozję. Wybuch zniszczył dwie klatki schodowe. Ewakuowano 120 osób. Na szczęście, okazało się, że konstrukcja budynku nie została naruszona.
Najprawdopodobniej to mężczyzna, który szlifował w piwnicy, był sprawcą wybuchu. Jak dotąd jednak nie postawiono mu zarzutów.
- Zanim zdecydujemy, czy zarzuty zostaną postawione, musimy poznać opinię biegłego z dziedziny sądownictwa. Na nią jednak trzeba trochę poczekać. Biegły musi dokładnie przeanalizować, co się stało - powiedział Włodzimierz Marszałkowski, zastępca szefa Prokuratury Bydgoszcz-Południe.
Władze spółdzielni starają się nie dopuścić, aby sytuacja się powtórzyła.
- Już wypowiedzieliśmy umowę mężczyźnie wynajmującemu pomieszczenie piwniczne, w którym doszło do wybuchu oparów. Jego żona ma kilka dni na usunięcie wszystkich rzeczy. Więcej ten pan nie będzie go już używał - powiedział nam Jacek Kołodziej, wiceprezes spółdzielni.
To nie jedyne działania, jakie zamierza podjąć spółdzielnia, aby więcej nie doszło do takich przypadków.
- Chcemy zmienić nasze wewnętrzne przepisy, aby móc wspólnie ze strażakami chodzić po piwnicach i sprawdzać co ludzie w nich trzymają - dopowiada Kołodziej.
To nie wszystko.
- W przyszłości zamierzamy także obniżyć napięcie elektryczne w piwnicy. Dzięki temu nie będzie można włączyć urządzeń takich jak szlifierka. W końcu piwnica to nie warsztat.
Jak się dowiedzieliśmy, zanim napięcie zostanie obniżone, jeszcze wiele czasu upłynie. Spółdzielnia będzie musiała m. in. kupić odpowiedni transformator i przerobić rozdzielnię zasilającą - a to kosztuje.
Od poniedziałku trwa usuwanie skutków zniszczeń.
- Wczoraj wstawiliśmy drzwi w poszczególnych pomieszczeniach piwnicznych. Zamontowaliśmy także drzwi do wejść do piwnic - mówi Jacek Kołodziej. - W piątek, lub najpóźniej w poniedziałek zamontujemy drzwi wejściowe do klatek schodowych.
Mieszkańcom po wybuchu na wszelki wypadek odcięto gaz. I mimo wcześniejszych zapowiedzi do tej pory nie dociera do ich mieszkań.
- I nie ma szans, aby mieszkańcy mieli go jeszcze w tym tygodniu - powiedział Jacek Kołodziej, wiceprezes spółdzielni. - Być może pierwsze potrawy na gazie mieszkańcy ugotują w przyszłym tygodniu.
Zwłoka spowodowana jest tym, że spółdzielnia zamierza przeprowadzić próbę szczelności instalacji gazowej. W tym celu musi jednak uzgodnić termin z gazownią.
Ostatnim etapem remontu będzie naprawa szklanych konstrukcji w klatkach schodowych.
- Szukamy odpowiednich profili, aby naprawa była jak najtańsza. Nie musimy się spieszyć z naprawą, bo konstrukcje są zabezpieczone - wyjaśnia Kołodziej.