https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Skromny i nieśmiały

JADWIGA ALEKSANDROWICZ [email protected]
"Z Ukrainy do Polski” tak nazywała się wystawa zorganizowana przez galerię w cyklu "Spotkania Kultur Świata”.
"Z Ukrainy do Polski” tak nazywała się wystawa zorganizowana przez galerię w cyklu "Spotkania Kultur Świata”.
Kiedy w październiku ubiegłego roku w ciechocińskiej Galerii Pod Dachem Nieba otwierano wystawę ukraińskiego artysty, mało kto przypuszczał, że autor wielu fantazji zostanie na Kujawach na dłużej.

"Z Ukrainy do Polski" tak nazywała się wystawa zorganizowana przez galerię w cyklu "Spotkania Kultur Świata". Tym razem pokazana została sztuka Ukrainy, a reprezentowała ją wystawa prac tylko jednego artysty, ale za to wybitnego, z ogromnym dorobkiem na koncie - Edwarda Kopaczewa, malarza, grafika, pastelisty (niegdyś także rzeźbiarza), profesora sztuki, od 12 lat związanego z Krakowem, od niedawna zaś z Ciechocinkiem.

Skromny i nieśmiały

Edward Kopaczew urodził się w roku 1941 we Lwowie, tam skończył Akademię Sztuk Pięknych. Zajmował się rzeźbą, malarstwem, rysunkiem. sztuką monumentalną, malarstwem sakralnym. Uczestniczył w 65 wystawach, w tym 20 indywidualnych, m.in. w Wielkiej Brytanii, USA, Holandii, Austrii, Niemczech, Estonii, Polsce. Przez wiele lat mieszkał w Kiszyniowie. Był w tamrtejszym Instytucie Sztuki kierownikiem Katedry Grafiki, tam otrzymał tytuł profesora i stanowisko stałego członka Rady Naukowej. Od 1995 roku jest członkiem Związku Pastelistów Polskich, a wśród wielu uzyskanych nagród najchętmniej wymienia podwójne wyróżnienie na Ogólnopolskim Biennale Pasteli. Jego prace znajdują się w prywatnych zbiorach w Polsce i wielu krajach świata. Artysta jest też wielkim milośnikiem i nie lada znawcą opery.

Kto na wystawie nie zaopatrzył się w katalog, niewiele mógł dowiedzieć się o artyście i jego dziełach. Bo Edward Kopaczew, mający polskie korzenie ze strony ojca i dobrze porozumiewający się po polsku, nie lubi mówić o sobie i swojej sztuce. Uważa, że kopalnia informacji na ten temat są jego obrazy. On woli milczeć. Jest człowiekiem niezwykle skromnym, wręcz nieśmiałym. Gdy na wernisażu poproszono go o kilka słów wprowadzenia do wystawy, ten dojrzały mężczyzna był ogromnie speszony, czerwienił się jak uczniak i tłumaczył, że piękne prace na ścianach to "tylko takie moje fantazje". Podobno nawet najlepsi przyjaciele nie są w stanie namówić go na zwierzenia o jego sztuce.

- Mam pomysł, a ręka idzie sama - odpowiada "dociskany" pytaniami o to, co go inspiruje, gdzie szuka natchnienia. Chętniej mówi o zakończonej pracy.
} Lubię patrzeć, jak ludzie reagują na moje obrazy. Wiem, że każdy odbiera je inaczej, po swojemu. Nigdy nie tłumaczę, co jest w tych moich fantazjach. Nie mam do tego prawa. Cieszę się, gdy kogoś coś w nich zainteresowało, poruszyło. Że stojąc przed moim obrazem nad czymś się zastanawiają, i nierzadko widzą w nich, co innego niż ja widziałem, gdy je tworzyłem - mówi.

- Jego fantazje, ale i akty, i pejzaże stworzone z drobniutkich nasyconych barwami i światłem kropeczek i kreseczek, mają w sobie wiele dynamiki, ale i - paradoksalnie - dużo kojącego spokoju - uważa Elżbieta Pietrzykowska, kuratorka ciechocińskiej wystawy Edwarda Kopaczewa. Pejzaże utrzymane w błękitach z jednej strony tchną "intelektualnym" chłodem, z drugiej poruszają dynamiką, choćby poddających się sile wiatru konarów drzew.

Artysta przyznaje się, że uwielbia impresjonistów i nie ukrywa, że często spotyka się z opiniami o "pokrewieństwie" jego obrazów i francuskich impresjonistów. Wyraźnie jednak skłania się ku abstrakcji, choć podkreśla, że nie lubi, gdy jego prace wkłada się do szufladki z napisem "abstrakcja". Woli określenie "fantazja". Tak też, zmieniając jedynie numery, tytułuje swoje prace: "Fantazja I", "Fantazja II", "Fantazja III", mimo że niektóre dzieła aż proszą się o tytuł bliższy konkretowi.

Dusza wędrowca

Na wystawie "Z Ukrainy do Polski" artysta pokazał wiele swoich artystycznych fantazji, ale też wiele barwnych pejzaży, w tym lwowskich. Bo Lwów to jego miasto. Tu się urodził, tu spędził wiele lat, tu zdobywał swoje wykształcenie, a potem kształcił rzesze studentów sztuki. Tu tworzył, zanim 12 lat temu nie zdecydował się osiąść nad Wisłą, w Krakowie. To miasto cały czas ma w sercu. Teraz mieszka w Polsce, ale za Lwowem ciągle tęskni.

Większość pokazanych w Ciechocinku pejzaży trudno rozpoznać: polskie to czy ukraińskie motywy wyłaniają się z feerii nasyconych barw. A może jedne i drugie? I jest tak jak mówi artysta:

Edward Kopaczew ma w swym dorobku i akty z charakterystycznymi postaciami o długich tułowiach (m.in. "Europa") i malarstwo religijne. Jego dziełem jest cykl obrazów Drogi Krzyżowej w kościele Ojców Zmartwychwstańców w Krakowie.
Od kilku miesięcy artysta mieszka w Ciechocinku. Czy Kujawy go inspirują? - Tak naprawdę jeszcze nie miałem okazji ich poznać i poczuć, ale wszystko przede mną - przyznaje. - Pracuję nad dokończeniem tego, co kiedyś rozpocząłem.
Nie ukrywa, że chce na dobre zamienić środowisko krakowskie, w którym spędził ostatnich 12 lat, na nasz region. Dlaczego chce osiąść akurat tu? Twierdzi, że zachwycił go Toruń. Ma w tym mieście i w Ciechocinku, gdzie obecnie mieszka, przyjaciół, którzy rozumieją jego duszę wędrowca i pomagają mu "zapuścić korzenie“ w nowym miejscu.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska