- W ubiegłym roku na sprzątanie porzuconych w lasach śmieci wydaliśmy łącznie ponad 1,2 miliona złotych. A moglibyśmy te pieniądze przeznaczyć na przykład na dodatkową infrastrukturę turystyczną dla ludzi odwiedzających las - wyjaśnia Honorata Galczewska, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu.
W 27 nadleśnictwach zebrano przeszło 8,7 tys. metrów sześciennych wszelkiego rodzaju odpadów. Najwięcej przy większych miastach regionu, czyli w nadleśnictwach Bydgoszcz, Żołędowo, Toruń, Włocławek, Gołąbki. Co nie znaczy, że przy mniejszych miastach, a nawet wsiach śmieci nie było - tyle, że tam mniej.
Leśnicy robią co mogą, ale na tych, którzy za nic mają ich wysiłek, a przede wszystkim estetykę lasów, jest mnóstwo. Wydaje się nawet, że przybywa ich, bo wywóz odpadów komunalnych drożeje.
- Wiele osób, sama widziałam, wyrzuca śmieci do lasu - skarży się reporterowi „Pomorskiej” mieszkanka bydgoskiego Fordonu. - Robią tak w obawie, że przy osiedlowym śmietniku zauważą ich sąsiedzi i skrytykują za to, że nie segregują odpadów.
- To przykre, bo ostatnich latach śmieci w lasach nieco ubywało. Przynajmniej takie mam wrażenie - mówi Marcin Rybacki, pomysłodawca akcji „Czysta Puszcza Bydgoska”, prezes firmy Helgesen. W tym roku odbędzie się 8. edycja tej akcji. Zbiórka 6 czerwca o godz. 9.30 przy ul. Dąbrowa w Bydgoszczy.
- W ubiegłym roku puszczę sprzątało ponad 250 osób, w większości mieszkańców Bydgoszczy i okolicznych miejscowości. Zapełniliśmy około 400 dużych worków na śmieci - kontynuuje pan Marcin. - To krzepiące, że tak wiele osób angażuje się w tę proekologiczną akcję. Szkoda tylko, że także wiele osób zaśmieca środowisko naturalne.
Marcin Rybacki jest triathlonistą i niektóre treningi organizuje sobie w lasach.
- Podczas tych treningów widuję dzikie wysypiska śmieci komunalnych i całe pola odpadów pobudowlanych, starych opon samochodowych. A przecież na osiedlach są pojemniki na poszczególne rodzaje odpadów, w każdej gminie są tak zwane PSZOK-i. W obiegłym roku oddawałem cztery zużyte opony. Można to zrobić bez szkody dla naszego otoczenia.
- Rzeczywiście na szlakach turystycznych widuje się śmieci, co smuci. Ale w miejscach, gdzie ludzie najczęściej je wyrzucają, coraz częściej instalujemy fotokomórki i skutecznie, we współpracy ze Strażą Leśną, namierzamy tych ludzi - przestrzega Remigiusz Popielarz, dyrektor Tucholskiego Parku Krajobrazowego. - Maksymalny mandat to tylko 500 złotych, ale znacznie wyższe mogą być koszty uprzątnięcia nielegalnie wyrzuconych śmieci. A to należy do sprawcy.
