Andrzej Białkowski z Nadleśnictwa Bydgoszcz twierdzi, że śmieci do lasów podrzucane są codziennie. W tamtym roku ich posprzątanie kosztowało nadleśnictwo blisko 200 tys. zł. - Te pieniądze moglibyśmy przeznaczyć na zagospodarowanie turystyczne lasu - irytuje się nadleśniczy.
Problem w tym, że śmieciarzy rzadko udaje się zidentyfikować.
- Przede wszystkim trzeba by zwrócić uwagę na to, jak są egzekwowane przepisy ustawy o utrzymaniu porządku w gminach. Samorządy nie traktują ich poważnie. Ile gmin faktycznie kontroluje swoich mieszkańców? - powątpiewa nadleśniczy.
Jerzy Cieszyński, wójt Ciechocina przyznaje, że w jego gminie tylko jedna trzecia mieszkańców ma podpisane umowy z firmą wywożącą odpady stałe. Pozostali, teoretycznie, sami je oddają na składowisko w Rudawie. Trudno jednak stwierdzić czy faktycznie to robią. - Urząd Marszałkowski zobligował samorządy do likwidacji takich małych składowisk. To w Rudawie będzie jeszcze funkcjonowało przez rok. Powoli zaczynamy już je wygaszać. Mam nadzieję, że to zmusi wszystkich mieszkańców do podpisywania umów - mówi.
Posłowie przygotowują bardziej restrykcyjne przepisy o ochronie środowiska. Gminy mają raz w miesiącu kontrolować czy właściciele posesji podpisali umowy na wywóz odpadów i nieczystości.
Opornym grozi nawet 2 tys. zł grzywny. Gdy sytuacja się powtórzy, właściciel posesji zostanie potraktowany jak recydywista. Za co może dostać do roku pozbawienia wolności.
W ciągu pierwszych sześciu miesięcy tego roku straż miejska w Toruniu skontrolowała 7861 posesji. 1672 osoby zostały pouczone, nałożono 39 mandatów karnych, w tym 11 stuzłotowych za brak umowy z firmą odbierającą odpady. Strażnicy skierowali też 19 wniosków o ukaranie do sądu.
Jak mówi rzecznik Jarosław Paralusz, w pierwszym półroczu 2009 r. funkcjonariusze ujawnili też 21 nielegalnych wysypisk. Niestety, nie udało się ustalić ich sprawców. Toruń rocznie na usuwanie takich składowisk wydaje ok. 100 tys. zł.