Prokuratura Okręgowa w Gliwicach, która prowadzi śledztwo - przejęte z Rudy Śląskiej - w sprawie śmierci miesięcznego Wiktorka, przesłuchała w piątek, 24l lipca, rodziców chłopca. Oboje usłyszeli ciężkie zarzuty, obojgu grozi nawet dożywocie. Ustalenia śledczych i wyniki sekcji zwłok już na tym etapie śledztwa są wstrząsające.
Wiktorek zmarł 22 lipca, jak wskazują ustalenia gliwickich śledczych - skatowany przez 30-letniego ojca. Zabił go uraz mózgowo-czaszkowy. To musiał być silny uraz, bo spowodował pęknięcie czaszki maleńkiego chłopca i w efekcie jego śmierć.
Tego biegli są już pewni po przeprowadzonej sekcji zwłok maltretowanego dziecka. Również tego, że takie obrażenia mogły wystąpić wyłącznie w wyniku działania osób trzecich, nie ma mowy o wypadku.
- Przyczyną śmierci chłopca był rozległy uraz czaszkowo-mózgowy, natomiast na pozostałych częściach ciała dziecka ujawniono gojące się już ślady złamań- przekazała prok. Joanna Smorczewska z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Nie tylko chłopczyk, jak ustalili po przesłuchaniu rodziców śledczy, mógł być ofiarą przemocy w tej rodzinie. Powraca także sprawa jego 14-miesięcznej siostry. Dziewczynka rok temu trafiła do szpitala z połamanymi żebrami. Była dłuższy czas w szpitalu. Sprawę jednak wówczas umorzono z braku jednoznacznej opinii biegłych.
Śmierć niemowlęcia z Rudy Śląskiej: Prokuratura: dziecko mia...
Oba śledztwa są teraz połączone, ubiegłoroczne umorzone - doczekało się wznowienia. Śledczy w Gliwicach postawili w piątek rodzicom dzieci zarzuty.
Jak poinformowała prok. Karina Spruś z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach, 30-letni ojciec usłyszał zarzut zabójstwa syna i znęcania się, w drugim zarzucie - spowodowania obrażeń u córki.
29-letnia matka usłyszała zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem i pomocnictwa do zabójstwa. Kobieta miała nie reagować na to, co działo się z jej dziećmi.
– Oboje nie przyznali się do winy, złożyli obszerne wyjaśnienia – poinformowała prok. Karina Spruś.
Prokuratura wnioskowała do Sądu Rejonowego w Gliwicach o aresztowanie obojga małżonków Sz.
Co się wydarzyło w mieszkaniu rodziny Sz. w Rudzie Śląskiej, gdzie skatowany został miesięczny Wiktorek? Czy istniała szansa, by tragedii w Rudzie Śląskiej i śmierci maleńkiego chłopca zapobiec?
Powraca także sprawa złamanych żeber jego 14-miesięcznej dziś siostry, wydarzenia światło dzienne ujrzały w maju 2019 roku.
Wiadomo także, że rodzina miała założoną niebieską kartę, ale matka dzieci, Aleksandra Sz., poinformowała jeszcze w zeszłym roku MOPS w Rudzie Śląskiej, że wobec niej i domowników jej mąż Mariusz Sz. nie jest agresywny...
Przypomnijmy tragiczne fakty: 22 lipca zmarł miesięczny Wiktorek, jak wskazują ustalenia śledczych - skatowany przez rodziców. To matka wezwała pogotowie. Odpowiedzi na wszystkie będzie szukała Prokuratura Okręgowa w Gliwicach, bo to ona jest teraz gospodarzem śledztwa.
Oba postępowania - w sprawie obojga rodzeństwa - są teraz połączone.
Wiktor był w strasznym stanie, miał rozległy uraz mózgowo-czaszkowy. Lekarze Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach walczyli o jego życie przez sześć godzin. Niestety, pomimo tak intensywnej reanimacji, dziecko zmarło.
Jak ustalono - dziecko - miesięczne! - miało już gojące się złamania, a więc wystąpił u niego zespół dziecka maltretowanego. Wiktorek zmarł, jak ustalono w wyniku sekcji zwłok, na skutek świeżego rozległego urazu czaszkowo-mózgowego.
Rodzina Sz., mieszkająca w dzielnicy Ruda, nie po raz pierwszy miała kłopoty. W zeszłym roku wszczęto postępowanie sprawie obrażeń, jakie ujawniono u ich starszej córki państwa Sz., Wiktorii.
Nie przeocz
Mowa jest o obrażeniach i złamaniach żeber. Jak mówią gliwiccy śledczy, być może z racji faktu, że dziecko również było małe, nie mogło ich zamanifestować inaczej niż płaczem. Dodajmy, że zdarzenia te miały miejsce w wiosną 2019, a więc dziecko również było maleńkie - miało dwa miesiące.
Organy ścigania miała powiadomić jeszcze w maju 2019 roku babcia dziecka, Wiktora, starsza córka małżeństwa Sz. wówczas u niej przebywała i to ona zauważyła, że dziecko jest płaczliwe i niespokojne. Dziecko trafiło do szpitala - tak okazało się, że miało wcześniej pęknięte żebra.
Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej powiadomił prokuraturę w Rudzie Śląskiej. Wówczas jednak rudzka prokuratura śledztwo umorzyła, bo biegli nie potrafili jednoznacznie dopowiedzieć, kiedy i w jaki sposób do tych obrażeń doszło. - W tamtym okresie nie sposób wskazać, co się faktycznie wydarzyło.
Biegły nie był w stanie wskazać, jaki to był uraz, czy był wynikiem przypadkowego upadku. Dziewczynka nie prezentowała widocznych objawów, to wyszło dopiero w trakcie szczegółowych badań radiologicznych. Tak więc prawdopodobnie, jak wskazał biegły, te dolegliwości bólowe mogły być też niezaobserwowane.
Postępowanie zostało wówczas umorzone, jednak dziecko, decyzją rudzkiego Sądu Rejonowego, zostało zabezpieczone w pieczy zastępczej. Dopiero niedawno rodzina odzyskała prawo do opieki nad 14-miesięczną obecnie Wiktorią i dziewczynka wróciła, zgodnie sądowym postanowieniem, do rodzinnego domu państwa Sz. w grudniu ubiegłego roku.
Wszystkie te okoliczności będą szczegółowo analizowane przez Prokuraturę Okręgową w Gliwicach.
- Także prowadzone wówczas w Rudzie Śląskiej postępowanie będzie przedmiotem naszej analizy - powiedziała prokurator Joanna Smorczewska.
Musisz to wiedzieć
Zobacz koniecznie
Bądź na bieżąco i obserwuj
