Od września obowiązują nowe przepisy, zgodnie z którymi w szkolnych stołówkach zakazany jest cukier, a sól można stosować symbolicznie. W sklepikach nie wolno sprzedawać żadnych produktów zawierających cukier. Z półek zniknęły nawet drożdżówki.
PO, która wprowadziła zmiany tłumaczyła, że ma to nauczyć dzieci zdrowego odżywiania.
Przeczytaj również: Uczeń - diler czipsów na dużej przerwie [wideo]
Tymczasem zdaniem nowej minister edukacji Anny Zalewskiej nie prowadzą one do niczego. Dlatego zapowiada ona ponowną zmianę przepisów na bardziej liberalne. W rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" stwierdziła, że najpierw należy nauczyć dzieci racjonalnego odżywiania, a dopiero potem wprowadzać zakazy. Zapowiedziała też, że zmiana przepisów obowiązujących od 1 września w tym względzie będzie jednym z jej priorytetów.
W szkołach mówią jednak, że większość dzieci przyzwyczaiła się już do innego smaku potraw. - Na początku rzeczywiście był szok, ale teraz uczniowie zaakceptowali już posiłki bez soli i cukru - mówi Beata Nalińska, intendentka w SP 58 w Bydgoszczy. - Nie zauważyliśmy, aby rezygnowali z obiadów. Natomiast musimy bardzo starannie układać menu, aby zmieścić się w stawce żywieniowej, która wynosi 2,80 zł. Gdyby złagodzono przepisy, byłoby łatwiej pod względem finansowym. Ale na pewno nie przesadzalibyśmy z ilością soli i cukru.
- Liczba dzieci korzystających ze stołówki się nie zmniejszyła. Nie odczuliśmy szczególnie zmiany przepisów od września - mówi również Wioletta Wojciechowska, wicedyrektor SP 20 we Włocławku. - Co prawda, niektóre dzieci przynoszą ze sobą sól, ale większości obiady smakują. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nadmiar soli jest szkodliwy. Nawet gdyby można było, nie będziemy jej stosować w dużo większych ilościach.
- Zastąpiliśmy cukier miodem, wprowadziliśmy też więcej ziół - mówi Elżbieta Małecka, dyrektor ZS 14 w Toruniu. - Nieco podnieśliśmy stawkę żywieniową i obecnie wynosi ona 3,50 zł. Złagodzenie przepisów prawdopodobnie pozwoliłoby nieco obniżyć koszty ponoszone przez rodziców. Od grudnia w naszej szkole ruszy też sklepik. Osoba, która go będzie prowadzić, musi dostosować się do obowiązujących jeszcze przepisów. Widzimy jednak, że dzieci nadal przynoszą do szkoły nie tylko drożdżówki, ale też chipsy i colę. Od wielu lat uczymy dzieci zasad zdrowego żywienia, ale niestety, nie zawsze przynosi to skutek zarówno wśród dzieci, jak i rodziców.