Jeden z 11 protestujących trafił do szpitala. Jego miejsce ma zająć kolejny pracownik
W IKS Solino już czwarty dzień trwa głodówka. Pracownicy zaczynają odczuwać skutki tego protestu. - Czuję się słabo. Dłużej już nie wytrzymam. Prawdopodobnie jeszcze dzisiaj poproszę, by przyjechało po mnie pogotowie - wyznał Roman Szutarski. Kilkadziesiąt minut później był już w szpitalu. Był przytomny. Został podłączony do kroplówki. Jego miejsce na materacu zająć ma kolejny pracownik.
Spotkanie u wojewody
Konflikt w Solino trwa już od wielu lat. Pracownicy przystąpili do głodówki po tym, jak zaproponowano im porozumienia zmieniające warunki pracy i płacy. Związkowcy twierdzą, że są one bardzo niekorzystne dla załogi, a szefowie firmy - że intencją zarządu nie jest obniżanie pensji, tylko uproszczenie mocno skomplikowanych do tej pory zasad wynagradzania.
Wojewoda Ewa Mes podjęła się mediacji. Wczoraj zorganizowała spotkanie w urzędzie wojewódzkim. - Miałam nadzieję, że dojdzie do rozmów. Nie doszło, więc obie strony zaprosiłam na neutralny grunt. Niestety, nie ma przedstawicieli związków z Inowrocławia - tłumaczyła.
Prezes SolinoDariusz Kusiak wyjaśnił, że układ zbiorowy oraz regulamin pracy były skomplikowanymi i mało przejrzystymi dokumentami, więc zmiany były konieczne. Przekonywał, że trzy związki nie wyrażały chęci do negocjacji. Dlatego zarząd kopalni wypowiedział układ zbiorowy. Zmieniono też bez uzgodnień i ewentualnych poprawek regulamin pracy. Przekonywał też, że jedynymi poszkodowanymi w tym konflikcie są przewodniczący związków, którzy z tytułu pełnionej funkcji stracili dodatki - 3 tys. zł brutto.
Dlaczego związkowcy nie przyjęli zaproszenia pani wojewody? - Nasi działacze protestują. Ja również biorę udział w proteście głodowym. Jest nie do przyjęcia, aby namawiać głodujących do tego, aby wsiedli w samochód i jechali kilkadziesiąt kilometrów do Bydgoszczy. Stwarzalibyśmy niebezpieczeństwo w ruchu drogowym - podkreśla Jerzy Gawęda, szef Solidarności w Solino. Śmieje się, gdy słyszy, iż - zdaniem prezesa Solino - przewodniczący związków są jedynymi poszkodowanymi zmian wprowadzanych w spółce. - Gdyby tak było, nie mielibyśmy ponad 90-procentowego poparcia załogi - przypomina Gawęda.
Miliony dla zarządu
W czasie, gdy wojewoda organizowała spotkanie w Bydgoszczy, głodujących odwiedzili szefowie związków z zakładów, które podobnie jak Solino, należą do Grupy Orlen.
- We wszystkich spółkach grupy kapitałowej wprowadzane są te same mechanizmy, które oprotestowują nasi koledzy z Solino. Wszystkie bonusy takie jak jubileuszówki i nagrody roczne są nam zabierane - tłumaczy Bogusław Pietrzak, przewodniczący Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników Ruchu Ciągłego w Orlenie. - Cały czas postępuje polityka oszczędności. Oszczędza się jednak tylko na pracownikach. Tymczasem setki milionów złotych wydaje się na sponsoring i marketing. Roczne utrzymanie zarządu Orlenu kosztuje 12 milionów złotych, a 32 dyrektorów wykonawczych - aż 23 miliony - dodaje. Niewykluczone, że wkrótce głodówkę rozpoczną też pracownicy innych zakładów z Grupy Orlen, w tym - włocławskiego Anwilu. - Dzisiaj jest Inowrocław, jutro Włocławek, pojutrze będzie Płock. U nas też wypowiadane są układy zbiorowe. Stosowane są te same metody. Musimy powiedzieć temu dość - wyznaje Robert Wichrowski, przewodniczący Solidarności w Anwilu.
Tymczasem wojewoda wyraziła gotowość do rozmów z pracownikami kopalni w Inowrocławiu. Decyzja o terminie spotkania zapadnie w poniedziałek.
