Idę na wybory, bo…
… chcę, żebyśmy zostali w Unii Europejskiej i byli traktowani na równi ze wszystkimi państwami członkowskimi. Nie ma lepszych i gorszych, a na razie, takie są fakty, jesteśmy jakby niższą klasą. Niemcy i Francja troszkę za bardzo zadzierają nosa i trzeba próbować to zmienić. Bo o swoje należy dbać, ale nie walcząc, tylko poprzez dyplomację. Musimy głosować, żeby pilnować naszych spraw i racji gospodarczych, a przede wszystkim rolniczych.
- Tym bardziej, że to w Unii Europejskiej rozstrzyga się Zielony Ład, przeciwko któremu tak ostro protestują dziś rolnicy w całej Europie. Czy protest może być bardziej skuteczny niż udział w wyborach?
- Każdy protest w kraju Unia Europejska może zlekceważyć. Tylko poprzez wybory możemy wyrazić swoje zniechęcenie i tylko wtedy będą się z nami liczyć.
- Jakiej reprezentacji w Parlamencie Europejskiej trzeba teraz Polsce?
- Odpowiedzialnej. Aby głos Polski był słyszany, to nasi dyplomaci muszą mieć silne charaktery. Żeby nie zajmowali tam tylko krzesełek, ale naprawdę reprezentowali swój kraj.
- Czy niska frekwencja może wpłynąć na rangę polskiego głosu w Unii Europejskiej?
- Oczywiście, dlatego to bardzo ważne, żeby ta frekwencja była jak największa, żeby było widać nasze zainteresowanie tym, jak Unia postępuje. Tam już kombinują, żeby znieść weto. W Parlamencie Europejskim ma decydować większość, bo jak raz Orban coś zawetował, to od razu chcą tę możliwość zlikwidować. Nasza frekwencja to miara odpowiedzialności obywatelskiej, którą powinniśmy Europie pokazać. Jak my sami siebie tu w kraju nie zorganizujemy, to nie chciejmy, żeby nas traktowano poważnie na zewnątrz. W UE powinni zobaczyć, że Polacy potrafią się zjednoczyć, bo to robi wrażenie, bo to duża rzecz.
