- Przychodzą do mnie kobiety, które znalazły się w ciężkiej sytuacji, po rozwodach z dziećmi, bez pieniędzy i szans na wynajęcie mieszkania, bo ich na to nie stać - mówi Agata Pawlikowska, prezes fundacji "Nie tylko matka Polka". - Co ma taka kobieta zrobić? Jak przeżyć? Nie ma w **
Toruniu** prawdziwej polityki prorodzinnej.
Przeczytaj także: Przyszli dać szansę Piotrusiowi na nowe życie
A tak wygląda rzeczywistość? Mieszkanie pani Mileny Zielińskiej spłonęło w pożarze. Ona, w ciąży, z kilkuletnią córeczką i rodzicami zostali umieszczeni w niewielkim lokalu socjalnym, gdzie nie ma okien, ciepłej wody. - Złożyłam wniosek o mieszkanie komunalne, ale nie mam wielkich nadziei, że je otrzymam - mówi. - Na wynajem mieszkania na wolnym rynku nie stać mnie. To co najmniej 800 zł.
Żeby wynająć mieszkanie od Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej, trzeba najpierw złożyć wniosek. Te przyjmowane są od stycznia do czerwca. I czekać, bo dopiero pod koniec grudnia zapada decyzja o przydziale. Wniosków są setki, a mieszkań przyznaje się kilkadziesiąt.- To kpina, bo kobiety z dziećmi, które naprawdę potrzebują pomocy, muszą czekać latami na lokal, a pierwszeństwo w przyznawaniu mają rodziny patologiczne i ci z zagrzybionym mieszkaniem - mówi Pawlikowska.
Tymczasem nowe władze ZGM przekonują, że robią, co mogą. - Wiem, że panują pewne stereotypy, ale proszę mi wierzyć, kobiety z dziećmi są przez nas traktowane priorytetowo - mówi Roman Bicki, dyrektor ZGM.
Za to Zbigniew Rasielewski, wiceprezydent Torunia, uważa, że dyskusja o pomocy rodzinie jest nieuchronna. - To dla mieszkańców Torunia istotny temat - przyznaje.
27 stycznia odbędzie się debata na temat toruńskiej polityki prorodzinnej.