W ramach prac społecznie użytecznych zatrudnieni zostali ci bezrobotni, którzy nie mają prawa do zasiłku i korzystają z pomocy opieki społecznej. Pierwsza grupa podjęła pracę 1 marca, druga 15 marca, a trzecia 1 kwietnia. Łącznie pracują 63 osoby. Dostają 6 zł na godzinę, za co 3,50 zł płaci pośredniak, a 2,50 gmina. Każdy musi przepracować 40 godzin miesięcznie, dostaje za to 240 zł oraz ekwiwalent za odzież ochronną. Do pracy wezwani przez urząd pracy mogą wszyscy pełnoletni członkowie rodziny. Zajmują się pielęgnacją zieleni, sprzątaniem miasta, czasami też pracami biurowymi. Muszą być dyspozycyjni, bo to pracodawca decyduje kiedy przepracują "swoje" godziny. Nie ma więc mowy o dodatkowej pracy na lewo.
W Kowalewie dziewięć osób odmówiło podjęcia prac społecznie użytecznych. Zostały już pozbawione wszelkiej pomocy z opieki i pośredniaka na trzy miesiące. Cztery osoby przedstawiły zaświadczenia o znalezieniu pracy, a dwie zrezygnowały z zatrudnienia po podjęciu prac użytecznych. W budżecie opieki społecznej zostały cztery tysiące zł.
- Kierownicy zakładów pracy chwalą sobie tę formę zatrudnienia. Mają możliwość oceny umiejętności i zaangażowania nowych osób i wyboru solidnych pracowników - _mówi burmistrz Kowalewa Andrzej Grabowski. - Uposażenie pracowników społecznie użytecznych jest wysokie, bo po przeliczeniu na pełen etat daje ponad 900 zł miesięcznie na czysto. Obowiązują ich także zasady stawiane przez pracodawcę tj. punktualność, sumienność._
Zapłata za prace społecznie użyteczne nie liczy się do dochodu i nie powoduje utraty świadczeń socjalnych w razie przekroczenia wymaganego pułapu finansowego.