- To dobrze, czy źle, że sprawcy przestępstw seksualnych, w szczególności gwałtów są już od wczoraj ścigani "z urzędu"? Z komentarzy prawników na temat tego rozwiązania można wysnuć wniosek, że nie wszyscy uważają tę zmianę w prawie za trafioną.
- Przede wszystkim należy zauważyć, że zmiana objęła szereg przestępstw ogólnie określanych przestępstwami "przeciwko wolności seksualnej". Nie mówimy tu wyłącznie o zgwałceniach, ale też, na przykład doprowadzeniu danej osoby do innych czynności seksualnych, wykorzystaniu niepełnosprawności ofiary; czy też kiedy sprawca przebiegle wykorzystuje stosunek nadrzędności stosunku do ofiary. Zdania są podzielone. W grę wchodzą argumenty za i przeciw natury prawnej, etycznej, a nawet politycznej.
- To już nie tylko ofiara zgwałcenia będzie mogła zawiadomić prokuraturę, ale każdy, kto dowiedział się o przestępstwie. W efekcie więcej gwałcicieli uda się doprowadzić przed sąd?
- Do tej pory bywały sytuacje, gdy sprawca przestępstwa pozostawał bezkarny, bo jego ofiara z różnych względów nie składała wniosku o jego ściganie. Z drugiej strony wiemy, że w większości przypadków, gdy udało się doprowadzić sprawcę, na przykład gwałtu do sądu, to informacja o przestępstwie najpierw wychodziła właśnie od ofiary. Jako adwokat mam z kolei świadomość, że - odnosząc problem szczególnie do małych miejscowości - ofiary boją się stygmatyzacji. W małych miasteczkach, wsiach wieści szybko się roznoszą. Dlatego też ofiary nieraz zaprzestają ścigania sprawcy. Nie chcą po prostu żyć z piętnem osoby zgwałconej. Stąd też moje wątpliwości, co do skuteczności tego rozwiązania.
- Prywatność osoby poszkodowanej ma być teraz tak chroniona, że ofiarę będzie można przesłuchać wyłącznie jeden raz.
- Ta zasada dotychczas obowiązywała tylko w stosunku do małoletnich ofiar przestępstw na tle seksualnym. Została po prostu rozszerzona również na osoby dorosłe.
- Zatem teraz, na przykład kobieta będąca ofiarą gwałtu ma zagwarantowane, że tę traumę związaną z przesłuchiwaniem w bolesnej sprawie będzie musiała przetrwać tylko raz?
- Tak, w wyjątkowych sytuacjach sąd może dopuścić do ponownego przesłuchania, ale już poprzez tak zwane telełącze. W ten sposób da się uniknąć konfrontowania ofiary i domniemanego sprawcy na sali rozpraw. To rzeczywiście minimalizuje traumę ofiary. Zwłaszcza, że rozumując innym tokiem - do tej pory sąd nie mógł zakazać, choćby dziecku, które padło ofiarą przestępstwa "przeciw wolności seksualnej" obecności na sali podczas rozprawy. W praktyce prawie zawsze osoby pokrzywdzone unikały podobnych konfrontacji.
- Czy ktoś kto wie, że doszło do zgwałcenia, a nie informuje o tym policji, też popełnia przestępstwo?
- Nie, polskie prawo mówi tylko o odpowiedzialności moralnej, a nie karnej w takim przypadku.