Sprawa toczyła się przed Sądem Okręgowym w Gdańsku i był to prawdziwy tasiemiec.
- Sąd stwierdził, iż lustrowany złożył 28 grudnia 2007 r. zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne, o którym mowa w art.7 ust.1 i 2 ustawy z dnia 18 października 2006 r. o ujawnianiu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa z lat 1944-1990 oraz treści tych dokumentów - powiedziała nam w środę starszy inspektor Monika Cichowska.
Uzasadnienie wyroku będzie gotowe w terminie 14 dni.
Starosta Stanisław Skaja może odetchnąć z ulgą, choć kilkuletnie zapasy z wymiarem sprawiedliwości mogłyby każdego przyprawić o palpitację serca. - Dla mnie ten serial był niepotrzebny - powiedział w środę "Pomorskiej". - Przecież wiedziałem, co robiłem, a czego nie. Mam nadzieję, że nie będzie już żadnych odwołań i że to się po prostu skończy.
Dowiedz się więcej: Starosta Stanisław Skaja na ostatniej sprawie lustracyjnej w sądzie. Radni: - Może starosty już nie mamy?
Dodaje, że sprawdzanie jego osoby trwało tak długo, że zdążył się kompletnie pogubić, ile to już lat. - Jestem chyba najbardziej prześwietlonym samorządowcem w Polsce - śmieje się. - Dla mnie nie jest to przyjemne. Rozumiem, że takie są procedury, ale wszystko to jest bardzo przykre.
Podkreśla, że cała ta historia mogła go narazić na utratę zaufania społecznego i że słyszał już różne komentarze na swój temat.
Na wątek rzekomej współpracy Skai ze służbami bezpieczeństwa natrafił IPN. W czasach, gdy Skaja pracował w PKS, miał być zarejestrowany jako TW "Feliks". Miał pisać donosy o sytuacji PKS i charakterystyki osób tam zatrudnionych. Ale nie udowodniono, że jest to prawda.
Czytaj e-wydanie »