Do końca zeszłego roku najubożsi bydgoszczanie, korzystający zarazem ze wsparcia Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, mogli jeść obiady w wybranych przez MOPS restauracjach i barach na terenie Bydgoszczy. Posiłki opłacał MOPS, który miał podpisane umowy z tymi barami.
Już nie w restauracji
Przyszedł nowy rok, przyszły i zmiany. MOPS nie ma już umowy z restauracjami.
- Teraz nasi klienci mogą się stołować w jadłodajniach prowadzonych przez placówki pomocy społecznej i organizacje pozarządowe - tłumaczy Ewa Taper, zastępca dyrektora MOPS.
- Nie ma już anonimowych osób, które przychodzą zjeść obiad. Najpierw chętni do skorzystania z takiej formy pomocy muszą przyjść do nas, a my typujemy osoby, które mogą chodzić do stołówek.
Polski Czerwony Krzyż prowadzi jadłodajnię przy ul. Floriana. Można by tam wydawać 80 posiłków dziennie. Czasem przychodziło tutaj nawet 100 bezdomnych.
- Posiłek dostawał każdy bezdomny, który przyszedł - mówi Aleksander Filuk, dyrektor biura zarządu PCK.
- Na ten rok podpisaliśmy z MOPS umowę na finansowanie 80 obiadów. Niestety, codziennie na posiłki przychodzi 40 osób. Zdarza się, że 34.
Skąd takie małe zainteresowanie? - Bezdomni do końca 2008 roku mogli przyjść anonimowo na obiad, nikomu nie przedstawiając się i nie mówiąc, skąd są. Teraz muszą pokazać dowody osobiste, a tego nie chcą robić - mówi jeden z pracowników socjalnych.
Nie chce im się jeść?
A z bezdomnymi nie chcą przy jednym stole jeść pozostali ubodzy, którzy wcześniej stołowały się w restauracjach. Bo, jak mówią, to nic miłego. Choć MOPS przyznał im obiady, nie odbierają kart abonamentowych.
- W PCK może stołować się 80 osób. Wydaliśmy już 50 decyzji, ale nie wszystkie z tych 50 osób przychodzą na posiłki - mówi Ewa Taper.
Podobne "kartki" wprowadzono w Caritas, z którą MOPS ma umowę.
Są jednak stołówki, w których nadal można przyjść bez kart, anonimowo i zjeść. Choćby "Betezda" przy ul. Czartoryskiego.
- Dziennie wydajemy do 200 porcji - mówi Irena Wiśniewska, wolontariuszka z "Betezdy".