https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Stołówki szkolne lepiej wyposażone

Tekst I Fot. Aleksandra Budzińska
Szkolne punkty wydawania posiłków w niczym nie przypominają jadłodajni o niskim standardzie czy tanich barów z czasów PRL-u.

Stopniowo są one coraz lepiej wyposażane. Szkoły bowiem oprócz funkcji dydaktycznej, zobowiązane są także do spełniania zadań opiekuńczych. W placówkach gminy Brzuze także wielka fala zakupów, zapewniających lepsze funkcjonowanie stołówek.

Pieniądze pochodzą z wieloletniego programu "Pomoc państwa w zakresie dożywiania".**Został on przyjęty został w grudniu 2005 r. i ma obowiązywać do końca grudnia 2009 r. Gmina może ubiegać się o dotację pod warunkiem, że udział środków własnych nie będzie niższy niż 40 proc. ogólnych kosztów realizacji programu. Dotację przyznaje wojewoda na wniosek wójta. Jej wysokość jest ustalana na podstawie porozumienia między wojewodą a wójtem, biorąc na uwagę w szczególności liczbę dzieci i młodzieży oraz innych osób wymagających pomocy w zakresie dożywiania. Ponadto uwzględnia się konieczność rozwoju bazy żywieniowej i dowozu posiłków, a także sytuację finansową gminy. Jak wynika z raportu opracowanego na początku tego roku kalendarzowego przez kuratoria oświaty, w programie "Pomoc państwa w zakresie dożywiania" bierze udział 21 tys. szkół i placówek oświatowych z całego kraju. Stanowi to niemal połowę ich ogólnej liczby. W większości są to szkoły podstawowe oraz gimnazja, z czego ponad 80 procent stanowią placówki wiejskie.

- W gminie Brzuze środki z tego programu przeznaczamy głównie na bezpłatne dożywianie, którym objęci są wszyscy chętni uczniowie, a ponadto na: zasiłki celowe dla rodzin mających najniższe dochody, pomoc żywieniową dla osób starszych oraz właśnie na doposażenie punktów wydawania posiłków - informuje p.o. kierownika GOPS w Brzuzem Grażyna Pietrkiewicz.

Pieniądze na doposażenie stołówek otrzymały wszystkie te placówki, w których wydawane są posiłki.

- My uzupełniliśmy braki w naczyniach, dodatkowo zakupiliśmy kilka niezbędnych w przedszkolnej kuchni urządzeń elektrycznych - informuje Anna Rygielska, dyrektor Przedszkola Samorządowego w Ostrowitem.

W pozostałych placówkach (gimnazjum oraz "podstawówkach" w Radzynku, Ugoszczu i Trąbinie) zakupiono m.in.: lodówki z zamrażarkami, kuchnie elektryczne i sprzęt kuchenny.

Komentarze 17

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

R
RADOMINIAK

Czas docenić troskę dyrekcji i wójta Wolskiego szkoły o dobro dzieci w Radominie .

Teraz dzieci młodsze np z klasy pierwszej i zerówki jedzą w szkole.

R
RADOMINIAK

PAMIETACIE JAK BYŁO DAWNIEJ? TERAZ DZIEECI JEDZĄ W SZKOLE I JEST GIT

C
CIEKAWY

Może warto "WRÓCIĆ  DO PRZESZŁOŚCI "??

m
mieszkanka Radomina
A mnie jest przykro, bo w całej tej dyskusji zagubiło się dobro dzieci :-(
A nawiązując do sytuacji z przedszkolem w Radominie, to jak na ironię, ten rok jest ROKIEM PRZEDSZKOLAKA ;-) I w naszej gminie "wspaniale" widać, w jaki sposób dba się o najmłodszych i w jaki sposób wyrównuje się szanse.
L
Leon
Przykro mi , ale dalsza dyskusja jest bez sensu . Pozdrawiam Leon
t
tylko pytam
W dniu 05.11.2008 o 13:26, Leon napisał:

Z Klarą to sobie jeszcze podyskutuję....


Ciekawe tylko czy Klara zechce jeszcze z tobą dyskutować, bo ton jaki wyczuć można w twoich postach, jest arogancki i obraźliwy nie tylko dla Klary...
k
klara
W dniu 05.11.2008 o 13:26, Leon napisał:

Z Klarą to sobie jeszcze podyskutuję....


To zabrzmiało jak groźba!!! Czy już mam się bać? Czy może ktoś mi przyjdzie na ratunek!!!???
L
Leon
Nie czepiam się Kończalskiego , pisze o nim bo wiadomo że o wszystkim co się dzieje w szkołach decyduje wójt danej gminy.
Za przykład można przytoczyć fakt odmowy prowadzenia przedszkola w Radominie przez władze samorządowe pomimo wyraźnych próśb rodziców.
Należy przy tym nadmienić że w Radominie nie ma przedszkola od około 15 lat , prowadzi się przedszkole w zagrzybionym budynku szkoły podstawowej w Dulsku -kogo należy wiec obwiniać o taki stan rzeczy, wójta czy kogoś innego?
Jeśli chodzi o darmowe obiadki , czesto jedzą nie te dzieci które powinny jeść. W normalnym kraju wszystkie dzieci powinny jeść darmowy posiłek w szkole .
Jestem jak najdalej od tego, aby dzielić dzieci na bogate i biedne .
Proszę nie oceniać mojej sytuacji materialnej na podstawie moich wypowiedzi , szanuje ludzi biednych i bobatych , uważam że należy oceniać nie po tym co sie posiada lecz po tym co się sobą przedstawia.
Z Klarą to sobie jeszcze podyskutuję....
k
klara
W dniu 05.11.2008 o 08:20, Leon napisał:

M. Konczalski uważa że jak kilku uczniów dostaje darmowe obiadki finansowane przez opiekie społeczną to nie ważna jest forma podawania i spożywania ich przez czałą reszte.


Chyba się nie mylę, że z postu Leona aż bije pogardą dla ludzi ubogich. "obiadki finansowane przez opiekie społeczną " - to że tobie lepiej się powodzi i nie musisz korzystać z pomocy opieki społecznej, jeszcze nie upoważnia cię to mówienia z taką pogardą o innych ludziach!!! I może warto pamiętać, że nic nam nie jest dane na stałe, a jak mówi przysłowie "raz na wozie - raz pod wozem" Nigdy Leonie nie wiesz, czy i ty nie znajdziesz się pod wozem i czy nie będziesz musiał z takiej pomocy skorzystać. Dziękować Bogu, że te dzieci mają chociaż taki "finansowany obiadek" , a ty im powinieneś tylko "smacznego" powiedzieć.
G
Gość
W dniu 05.11.2008 o 10:44, nauczycielka zerówki napisał:

A Leon chyba rzeczywiście czepia się i sam za bardzo nie wie czego.


jak to nie wie czego? wyraźnie czepia się Kończalskiego
n
nauczycielka zerówki
W dniu 05.11.2008 o 10:24, emigrant napisał:

moze mu chodzi o brak ciepla rodzinnego gdy dzieci sa z nauczycielem


Przykro mi to powiedzieć, ale coraz częściej przychodzą do nas dzieci, którym brak właśnie tego rodzinnego ciepła. Zagonieni rodzice nawet nie znajdują czasu, żeby dziecko przytulić. A wyjście na obiad praktykowane jest nie tylko w tamtej szkole, ale w wielu innych i nigdy dzieci nie idą same albo ubrane nieodpowiednio do pogody. No, chyba że rodzice nie zadbają o odpowiedni ubiór dla dziecka. Ale np u nas dla takich dzieci, ubogich lub zaniedbanych, organizujemy pomoc - np zbiórkę ubrań, zabawek itp. A Leon chyba rzeczywiście czepia się i sam za bardzo nie wie czego.
e
emigrant
W dniu 05.11.2008 o 07:39, klara napisał:

Czy jak rodzic przyprowadzi dziecko w deszcz czy mróz do szkoły, to co innego, niż wyjście z wychowawcą?



moze mu chodzi o brak ciepla rodzinnego gdy dzieci sa z nauczycielem
k
klara
W dniu 05.11.2008 o 09:25, Leon napisał:

Dojście do szkoły, to coś innego niż wyjście rozgrzanych dzieci w środku zajęć , kto policzy czas potrzebny na ubranie 27 dzieci w wieku 6 lat , spacer przez ruchliwą szose, powrót -wszystko jest dobrze jak nic się nie wydarzy.Dziwne.. jak chodzi o dodatkowe etaty dla kolesi albo ich dzieci to nie ma problemów, a jak chodzi o obiady dla dzieci to robi się duży problem.Cała nasza Polska rzeczywistość.


A ja nadal uważam Leon, że się czepiasz i szukasz dziury w całym. Z domu dziecko też nie wychodzi z lodówki a z ciepłego ( no chyba że to sama patologia i w domach nie grzeją, za to w szkole ciepło jak w uchu). W szkole nie ma aż takich warunków, żeby dzieci szalały i rozgrzały się tak, że pot się z nich leje. Dzieci w wieku lat 6 ubierają się z reguły same, czasem trzeba im jedynie trochę pomóc. No chyba że tam są same rozpieszczone bachory, które do ubierania potrzebują sztabu nianiek, babć i mam. Przejście przez ruchliwą szosę odbywa się zapewne pod czujnym okiem wychowawczyń.
Dziwne...ale zadymę i duży problem to robisz ty.
L
Leon
Dojście do szkoły, to coś innego niż wyjście rozgrzanych dzieci w środku zajęć , kto policzy czas potrzebny na ubranie 27 dzieci w wieku 6 lat ,
spacer przez ruchliwą szose, powrót -wszystko jest dobrze jak nic się nie wydarzy.
Dziwne.. jak chodzi o dodatkowe etaty dla kolesi albo ich dzieci to nie ma problemów, a jak chodzi o obiady dla dzieci to robi się duży problem.

Cała nasza Polska rzeczywistość.
k
klara
Czy wy ludzie czasem nie przesadzacie? Dzieci mają obiady, a spacer pod opieką nauczyciela , jeszcze nikomu nie zaszkodził. Ciekawe jak te dzieci w deszczową pogodę docierają do szkoły?! Teleportują się? Czy jak rodzic przyprowadzi dziecko w deszcz czy mróz do szkoły, to co innego, niż wyjście z wychowawcą? Wtedy pogoda nie ma znaczenia?! Mini stołówka w szkole to nie tylko dodatkowe koszty, do których rodzice i tak nie będą chcieli się dołożyć, ale także pewne uwarunkowania sanitarne, na które SANEPID bardzo zwraca uwagę, zanim wyda pozwolenie.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska