Taka m.in. konkluzja płynie z wypowiedzi wojewody Michała Sztybla w audycji „Pytać każdy może” w Radiu PiK, którą prowadził redaktor Wojciech Sobociński.
Drugim z gości był autor tego tekstu, który na łamach „Gazety Pomorskiej” prowadzi akcję #StopŚmiercinaDK10. Bo też robimy wszystko, co mogą zrobić dziennikarze, aby poprawić bezpieczeństwo na drodze krajowej nr 10, zwanej też ze względu na mnogość tragicznych wypadków drogą śmierci - dopingujemy m.in. policję do częstszych patroli.
Wojciech Sobociński zauważył, że DK10 to jedna z najważniejszych dróg w Polsce – rozpoczyna się na granicy polsko – niemieckiej, przecina kraj, łącząc Piłę, Bydgoszcz, Toruń z Mazowszem. Najbardziej zaś niebezpiecznym jej elementem jest 50 -kilometrowy fragment między Bydgoszczą a Toruniem.
Ostatnia akcja bydgoskiej policji pod hasłem „Bezpieczna DK10 – Prędkość i wyprzedzanie” odbyła się w piątek. To co zarejestrowała policja mrozi krew w żyłach – kilka razy wręcz cudem udało się uniknąć tragedii.
To nie droga zabija, a brak wyobraźni i prędkość
Redaktor Sobociński pytał o przyczyny wypadków na DK10…
- To droga o bardzo dużym natężeniu ruchu, która łączy dwa największe miasta w regionie. Do wypadków dochodzi dlatego, że duża część kierowców nie respektuje przepisów ruchu drogowego, ograniczeń prędkości, jak również podejmuje zupełnie nieodpowiedzialnie manewry, zwykle wyprzedzanie i nawet wtedy, gdy nie ma na to miejsca. I niestety z danych policji wynika, że najwięcej tragicznych wypadków powodowanych jest czołowymi zderzeniami – odpowiedział autor akcji #StopŚmiercinaDK10.
Wojewoda wyjaśnił, iż wyznaczenie nowej trasy S10 nie po śladzie starej drogi poprawi bezpieczeństwo, bowiem uniknie się zakrętów. A to właśnie wyprzedzania na zakrętach jest najbardziej niebezpieczne. Mało tego - kierowcy wjeżdżają na DK10 albo z ekspresowej S5 albo z autostrady i myślą, że warunki są takie same, a przecież są diametralnie inne, drastycznie gorsze.
Podobnego zdania był jeden z radiosłuchaczy, pan Marcin z Bydgoszczy, który od lat 90. jest kierowcą zawodowym. Jak przekonywał – DK10 jest właśnie z epoki wczesnych lat 90. Już dawno powinna powstać droga ekspresowa, która przejmie główny ruch, a lokalny zostanie na starej „dziesiątce”.
- 90 procent wypadków to efekt brawury, ale świadomość się zwiększa, między innymi dzięki akcji „Gazety Pomorskiej”. Na Zachodzie kierowcy jeżdżą zgodnie z przepisami i nie ma tam narodowej dyskusji o tym, że ktoś komuś ogranicza prawa obywatelskie. Takie zachowane jest naturalne, bo wszyscy wiedzą, że trzeba się trzymać zasad. Zatem przed nami duża praca edukacyjna od szkół podstawowych po osoby dorosłe. Stosowanie się do zasad powinno być tak naturalne jak mycie zębów rano – przekonywał Michał Sztybel.
Latem cała droga będzie w budowie
Przypomniał, że ponad 60 procent trasy S10 ma już ważne pozwolenia na budowę. Jak tylko skończy się zima, powinniśmy tam widzieć pełny front robót. Taka budowa zabiera zwykle około 2 lata, oczywiście jeśli nie wystąpią jakieś nieprzewidziane rzeczy.
- Dla pozostałych dwóch odcinków, które pozostają między Bydgoszczą a Toruniem, czyli 40 procent, chciałbym bardzo, aby ZRID-y były wydane do połowy roku, abyśmy w wakacje widzieli cały front robót od Brzozy aż do połączenia Torunia z autostradą. Pieniądze są zabezpieczone w budżecie państwa. Pieniądze są najmniejszym problemem, największym są skomplikowane procedury i uzgodnienia między wieloma służbami. Kluczową sprawą w takich inwestycjach jest decyzja środowiskowa. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska najpierw określa warunki inwestycji, potem sprawdza czy projekt jest zgodny z jej decyzją i czy w tym kształcie można projekt zaakceptować – wyjaśnił Michał Sztybel.
Niestety ta procedura trwa długo, bo przy każdym odcinku dokumentacja musiała być poprawiana i wymogi środowiskowe (zwłaszcza w kwestii dodatkowych przejść dla zwierząt) były zaostrzane w stosunku do pierwotnego projektu, nie zmieniając planowanego przebiegu trasy.
Albo źródliska, albo opóźnienia
W naszej rozmowie pojawił się także wątek źródlisk Rudy i Wypalenisk, w pobliżu który poprowadzona zostanie trasa ekspresowa. „Eska” ma przeciąć nie same źródliska, ale odprowadzającą z nich wodę Strugę Młyńską. Ekolodzy oprotestowali takie poprowadzenie trasy. RDOŚ kazała wykonać większy niż wcześniej przewidywano most nad strugą, aby zmniejszyć oddziaływanie ruchu na ten cenny przyrodniczo teren.
Ty tematem żywo zainteresowana jest Ranata Włazik, działaczka społeczna, która telefonowała do radia. Podzieliła zdanie tych, którzy uważają, że ta droga musi jak najszybciej powstać. Jednak jej zdaniem nie jest tak różowo, bo zagrożenie dla środowiska w rejonie źródlisk będzie.
- Rozumiem zaangażowanie społeczne pani Renaty, ale nie można mówić, że trzeba budować jak najszybciej, jednocześnie przedstawiając propozycje trasy alternatywnej, bo to opóźniłoby inwestycję o 5-6 lat. Nie chcę opóźnić tej budowy. Jestem przekonany, a wynika to z wszystkich decyzji i raportów środowiskowych, że od strony ściśle ekologicznej, ten teren nie ucierpi. Na pewno jednak ucierpi z estetycznego punktu widzenia – odpowiedział wojewoda.
Przyznał też, że nie był nad źródliskami, ale byli tam eksperci, którzy wydają decyzje i rozpatrują odwołania. Decyzja RDOŚ przeszła tryby odwoławcze i ta procedura dowiodła, że ten organ ma rację.
Zawiniły elity polityczne
Zdaniem innego telefonującego słuchacza winę za to, że jak na razie nie ma drogi ekspresowej, że jeszcze kilka lat temu Bydgoszcz była jedynym miastem wojewódzkim, które nie miało dostępu do trasy szybkiego ruchu, ponoszą wszystkie elity polityczne.
Pytał też dlaczego nie mówimy o S10 od razu w kontekście połączenia ze Szczecinem. Skrytykował Urząd Marszałkowski, który powinien przygotować lepszą ofertę kolejową, aby mogła było odciążyć drogi krajowe.
- Z bólem serca, ale trudno się nie zgodzić z tymi wypowiedziami. To że drogi ekspresowej pomiędzy Bydgoszczą a Toruniem jeszcze nie ma, obciąża wiele osób, całą klasę polityczną, zarówno Bydgoszczy jak i Torunia. Bo trudno mi dzisiaj mówić o tak abstrakcyjnym pojęciu jak Metropolia Bydgosko – Toruńska, jeśli połączenia kolejowe tak wyglądają i wciąż nie ma drogi ekspresowej – przyznał wojewoda.
Nie chciał wymieniać nazw partii, ale przypomniał, że dopiero jesienią 2015 roku drogę S10 po raz pierwszy wpisano na listę budowy dróg krajowych. Wtedy też ustępujący rząd (PO – dop. autora) dał zlecenie na wykonanie studium techniczno – ekonomiczno – środowiskowego, które jest początkiem planowania drogi. Ale wtedy – i mówiono o tym wprost - priorytetem była Polska Wschodnia i nie zabezpieczono na naszą eskę pieniędzy. Potem była dyskusja czy wybudować ją w formule partnerstwa publiczno – prywatnego (za rządów PiS). To jednak okazało się nierealne i Sztybel ma wrażenie, że dopiero teraz – w roku 2025 – nikt nawet nie pomyśli, że priorytety są gdzie indziej.
Poinformował też, że planowana jest budowa całej S10 od Szczecina do Warszawy. GDDKiA ogłosi niedługo przetarg na budowę jej odcinka między Bydgoszczą a Wyrzyskiem. Dalej w kierunku Szczecina droga jest podzielona na poszczególne odcinki, na część jest już zapewnione finansowanie, ale dla całej długości jest przygotowywana dokumentacja. Przygotowywana jest także koncepcja przedłużenia trasy do Warszawy, jako odciążenie dla autostrady A2.
Wojewoda przypomniał, że w ramach budowy S10 powstanie także obwodnica podbydgoskiej Brzozy w ciągu drogi krajowej nr 25. Dalej powstanie obwodnica Nowej Wsi Wielkiej (zabudżetowana i w trakcie wykonywania dokumentacji).
Na całej trasie S10 poprawią się nie tylko komfort, szybkość przejazdu i bezpieczeństwo, ale także ta droga jest istotna dla obronności kraju. Będzie też miała znaczenie dla gospodarki, choćby w tym znaczeniu, że zapewni dogodny dojazd do Bydgoskiego Parku Przemysłowego i na tereny gospodarcze w Solcu Kujawskim. Inwestorzy już wiedzą, ze ta droga powstanie i chętniej będą podejmować decyzje.
