- A wie pani, że o moim synu też było już w gazecie? - zagaduje jeden bezdomny. - W kronice kryminalnej o nim pisali. O tym, jak ukradł dwa worki cementu i przewoził je pijany rowerem. To było jakieś 10 lat temu. Syn miał wtedy chyba 17 lat. Teraz już w ogóle kontaktu nie utrzymujemy.
Oto trzy historie bezdomnych bydgoszczan.
Ryszard
Ma 57 lat. - Bezdomny jestem od dziesięciu - opowiada. - Jedna żona zmarła na raka. Miała 33 lata. Druga mnie wygnała, bo gdy straciłem robotę w Romecie, zacząłem pić. Żona sama pracowała, a ja jej jeszcze podkradałem pieniądze odłożone na opłaty.
Gdy mu powiedziała, żeby się wynosił, od razu się spakował. Wiedziałem, że tak się skończy. Myślał jednak, że żona przeczeka, a potem przyjmie go z powrotem. - Dałem sobie wszyć esperal. Przestałem pić. To było dziesięć lat temu. Wstęp do mieszkania zakazany. Żona nie chce.
Przeczytaj również: Jest bezdomny, ale radzi sobie jak może. - Nie zbieram puszek i złomu. Nie chodzę na żebry. Pracuję - mówi pan Jarosław
Ryszard ma dwoje dzieci. - Syn po tej kradzieży cementu chyba wyszedł na prostą. Z tego, co wiem, pracuje jako tapeciarz. Ożenił się. Ma dwoje dzieci. To starsze, nawet nie wiem, czy córka, czy syn, pierwszą komunię w zeszłym roku miało.
Córka Ryszarda studiowała. - Ale nie wiem co i nie wiem gdzie. Ona kontaktu ze mną też nie ma.
Kazimierz
58-letni kawaler ("Pani dopisze w gazecie, że do tego bezdzietny" - prosi). - Mama umarła 13 lat temu, tata rok później. Miałem 650 złotych renty socjalnej, a za samo mieszkanie komunalne powinienem płacić 550. Przestałem. Mija dziewięć lat, jak zostałem eksmitowany.
Pół roku wytrzymał w schronisku. - Nigdy tam nie wrócę - zapowiada.
- Bo pić nie wolno? - pytam.
- No. Nie wolno - odpowiada. - Ale nie widać po mnie, że piję, prawda? Chociaż dzisiaj nieogolony jestem.
Czytaj też: Pod płotem, koło marketu, leży mężczyzna. Śpi. - Mnie takie życie pasuje - mówi, gdy się budzi
Roman
- Tu nie chodzi o to, że nieogolony jest, tylko głupi - wtrąca Roman, 53-latek. - My się we trzech trzymamy. Poznaliśmy się w stołówce dla ubogich. Kazik najwięcej pije. Ja piłem przez 16 lat, a najbardziej wtedy, gdy żona mnie wygnała. W 2011 roku przestałem.
Już wtedy był bezdomny. - Kręciłem się koło marketu , jak zwykle na kacu i prosiłem ludzi o pieniądze - wspomina. - Mówiłem, że na chleb, ale zbierałem na wino. Podeszła do mnie młoda kobieta.
Łzy napłynęły jej do oczu. Mu też. To jego córka była. - Powiedziała, że jak przestanę pić, to mogę do niej przyjść. Zgłosiłem się na leczenie. Już na odwyku mnie odwiedziła. Teraz ja ją odwiedzam. Jej życie się udało. Mąż, dzieci, praca.
Ryszard mieszka w przybudówce. Kazimierz śpi na klatce schodowej. Roman - w opuszczonej stróżówce. - Dobrze mi tutaj, bo jako stróż kiedyś pracowałem - dodaje.
Postanowienia
Jakie mają plany na ten rok?
Ryszard: - Zebrać tyle złomu, żeby ze sprzedaży było w sumie 700 złotych. Wystarczy na okno do przybudówki. I jeszcze raz złożyć wniosek o zameldowanie w niej, bo mi pierwszy odrzucili. Chcę zacząć żyć jak człowiek.
Kazimierz: - Chciałbym poznać kobietę. Najlepiej ze swoim mieszkaniem. Ja stały dochód przecież mam. Rentę.
Roman: - Ukończyć kurs na pomocnika lakiernika. Od grudnia na niego chodzę. Mam jeszcze jeden plan: wysłać Kazika na odwyk.