O godzinie 10 w około 40 szpitalach w całej Polsce, między innymi w Warszawie, Białymstoku, Katowicach, Lublinie czy Szczecinie, rozpoczął się strajk ostrzegawczy pielęgniarek i położnych. Pracownicy na dwie godziny odeszli od łóżek pacjentów w ramach protestu.
W niektórych miastach w Polsce odbyły się także pikiety, między innymi w Warszawie na placu Bankowym oraz pod urzędem wojewódzkim, gdzie można było usłyszeć jedno z haseł strajku – „Godna płaca za ciężką pracę”.
- Nie godzimy się na minimalne płace, na minimalne normy, albo wręcz ich brak. Jesteśmy w ogromnym kryzysie kadrowym. W najbliższej pięciolatce odejdzie z zawodu 100 tys. pielęgniarek. A dojdzie do niego raptem 20 tys. W 2030 roku średnia wieku pielęgniarek będzie wynosiła 60 lat - powiedziała przewodnicząca OZZPiP Krystyna Ptok podczas manifestacji przed Urzędem wojewódzkim w Warszawie.
Dlaczego pielęgniarki strajkują?
Głównym powodem akcji strajkowej zapowiedzianej jeszcze w listopadzie, kiedy zarząd OZZPiP podjął decyzję o rozpoczęciu przygotowań do protestu, jest tak zwana ustawa Niedzielskiego obecnie procedowana w Sejmie i Senacie. Jest to ustawa o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych.
Według pielęgniarek i położnych ustawa ta „nie gwarantuje stabilnych zasad wzrostu wynagrodzeń zasadniczych pielęgniarek, pielęgniarzy i położnych, pomimo licznych sygnałów od członków naszej organizacji związkowej dotyczących rażącego pogorszenia warunków pracy i płacy, trwającego od wielu miesięcy stresu, przemęczenia i wypalenia zawodowego.”
Co więcej, dzisiejszy strajk może być tylko początkiem większej fali protestów.
"W gotowości do drugiej fali strajków ostrzegawczych jest kilkaset szpitali objętych zakresem działania OZZPiP, w których trwają procedury sporów zbiorowych. W bardzo wielu przypadkach mamy do czynienia z przedłużaniem oraz opóźnianiem rokowań i podpisywaniem protokołów rozbieżności, co uniemożliwia przejście do etapu mediacji i przeprowadzenie dwugodzinnego strajku ostrzegawczego zgodnie z prawem" – czytamy w komunikacie OZZPiP.
Radziwiłł: Rządy Zjednoczonej Prawicy to czas, w którym pensje pielęgniarek rosną
Do protestujących w Warszawie pielęgniarek i położnych wyszedł wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł.
- Po prostu nie będzie pielęgniarek, zniechęcicie państwo wszystkich, odejdą oni z pracy. To, co wprowadził minister Niedzielski, jest nie do przyjęcia. Prosimy o interwencję, może u pana prezesa Kaczyńskiego. Minister Niedzielski zafundował nam dramat – mówiła do wojewody jedna z protestujących. Strajkujące przekazały wojewodzie także raport o stanie kadrowym pielęgniarek i położnych w Polsce.
- Rządy Zjednoczonej Prawicy to czas, w którym wynagrodzenia w służbie zdrowia, a szczególnie wynagrodzenia pielęgniarek i położnych wzrosły w sposób absolutnie bezprecedensowy, wiemy o tym wszyscy - powiedział Radziwiłł.
Radziwiłł dodał także, że rząd Zjednoczonej Prawicy „nadal będzie zapewniać godne wynagrodzenie służbie zdrowia”.
Jego odpowiedź spotkała się z krzykami: „kłamca”, gwizdami oraz dźwiękiem trąbek.
Premier Mateusz Morawiecki komentuje strajk
O strajk ostrzegawczy pielęgniarek zapytany był także premier Mateusz Morawiecki podczas konferencji w Budziszewicach, który przekazał, że wczoraj spotkał się z przedstawicielami związków zawodowych w służbie zdrowia, a służba zdrowia jest jednym z filarów Polskiego Ładu.
- W ramach Polskiego Ładu planowane jest zwieszenie wydatków w ciągu dwóch lat do poziomu 6 procent PKB, a w ciągu 6 lat do poziomu 7 procent PKB. To wielki wysiłek finansowy dla budżetu państwa i Polaków, aby poprawić jakość służby zdrowia – wskazał szef rządu.
Zachęcił także pielęgniarki położne do rozmów z Ministerstwem Zdrowia, ponieważ „tam jest konkretny i wymierny plan wzrostu wynagrodzeń w służbie zdrowia.” - Ten wzrost wynagrodzeń przyspieszył w ostatnich latach i w kolejnych latach, również ze względu na zwiększenie nakładów na służbę zdrowia będzie znacząco wyższy – dodał.
