Więcej przeczytasz na stronach lokalnych papierowego wydania grudziądzkiego "Gazety Pomorskiej".
- Bo nie o pieniądze nam tylko chodzi - podkreśla Gabriela Chmiel, przewodnicząca ZwiązkuZawodowego Pielęgniarek i Położnych w świeckim szpitalu. - W naszym szpitalu brakuje minimum piętnastu pielęgniarek. Przez to jedna musi pracować za dwie.
Domagają się 800 złotych podwyżki. - Zarabiamy najmniej w regionie (średnio 1800 zł brutto - przyp. red.), chociaż praca w szpitalu psychiatrycznym należy do najcięższych w naszym zawodzie - twierdzi Chmiel. - Niestety, dyrektor Szczepański jest na to głuchy.
Podobnie jak na apele o zatrudnienie mężczyzny do pomocy, gdy po godz. 19 zostają na oddziale tylko dwie pielęgniarki. - Nie ma już salowych, nikogo nie ma. Skąd mamy brać siły na zabezpieczenie pacjenta w ataku? Czy dyrektor nie wie, że wolno nam dźwigać maksymalnie 20 kilogramów? - pyta Gabriela Chmiel.
W poniedziałek pielęgniarki straciły cierpliwość. Od godz. 7.30 do 9.30 odeszły od łóżek pacjentów. - Niestety, nie zmiękczyłyśmy tym serca dyrektora, dlatego we wtorek rozpoczynamy strajk głodowy - zapowiada pani Chmiel.
Dyrektor szpitala Waldemar Szczepański zapewnia, że los pielęgniarek leży mu na sercu. - Wiem, że mają ciężko, ale poza pensjami pielęgniarek mam też na głowie inne wydatki na leki, wyżywienie, media - przypomina. - Tymczasem na 2009 rok dysponuję takim samym kontraktem, jak w 2008 roku. Skąd mam mieć pieniądze na podwyżki, skoro od NFZ nie dostałem złotówki więcej?
Warto dodać, że w związku z wczorajszym strajkiem pielęgniarek, od rana stawiła się w pracy cała załoga szpitala. - Ordynatorzy, lekarze, terapeuci - wszyscy dbali o bezpieczeństwo pacjentów - zapewnia Waldemar Szczepański.