Na ławie oskarżonych zasiada pięciu młodych mężczyzn. Czterech z nich dziś (środa) przyznało się do winy, ale odmówili składania zeznań. Jeden twierdzi, że nie popełnił żadnego z piętnastu zarzucanych strażakom przestępstw.
Dziś, 6 maja, odczytano jedynie akt oskarżenia. Adwokat byłych pożarników zaproponował dobrowolne poddanie się przez nich karze. Na razie nie wiadomo, jak wysoka miałaby być. Chodzi bowiem o kwotę zadośćuczynienia za szkody, które, jak już podawaliśmy, oszacowano na grubo ponad milion złotych. Grzywna będzie prawdopodobnie przedmiotem negocjacji z prokuraturą. Na wszystko musi się oczywiście zgodzić sąd. Czy się zgodzi, dowiemy się dopiero na początku sierpnia.
Pierwszych dwóch strażaków - Rafała P. i Grzegorza G. - zatrzymano w lutym 2008 roku. W tym czasie jeden z nich wyszedł z wojska, a drugi jeszcze odbywał służbę. Obaj podpalali na przepustkach. Początkowo zarzucono im cztery przestępstwa. W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że mieli czterech wspólników. Postępowanie w sprawie jednego z nich wyłączono do oddzielnego prowadzenia.
Soleccy ochotnicy działali zawsze tak samo. Oblewali wybrany budynek lub inny cel benzyną i podkładali ogień. Później - razem z innymi, gasili. Prowadzący śledztwo długo szukali motywu sprawców. Strażakom z OSP nie płacono za akcje. Okazało się, że powód był prozaiczny - młodzi solecczanie podpalali z nudów, żeby mieć zajęcie.
Byłym strażakom zarzucono m.in. podpalenia czterech stodół, altan na terenie ogródków działkowych, 28 tysięcy drewnianych palet w Solbecie (pół miliona złotych strat), a także budynku stowarzyszenia Sue Ryder, szopy, klatki schodowej w bloku, wiaty w Makowiskach, naczepy przy ul. Garbary w Bydgoszczy, samochodu i gołębnika, w którym żywcem upiekło się 100 gołębi.