W Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy wczoraj zeznawał kolejny świadek w procesie dotyczącym napaści na grupę strażników miejskich we wrześniu 2003 roku. Jeden z mundurowych Marek L. został wtedy uderzony siekierą w twarz. Napastnik pogruchotał mu kości twarzy, a L. stracił oko. Ale przeżył. Przeszedł kilka operacji, między innymi w Niemczech.
- Sławomir S. powiedział mi, że to on uderzył siekierą tego człowieka - wyznał przed sądem świadek. Przybył na rozprawę z Irlandii, gdzie pracuje od 3,5 roku. To tam właśnie domniemany napastnik wyjawił mu, że przed 12 laty to właśnie on rzucił się z siekierą na strażnika miejskiego. - Chciał, żebym zachował te informacje dla siebie. Bał się kary, procesu. A ja nie chciałem kłamać. Gdyby sprawa wyszła na jaw, to odpowiedziałbym za to.
Przeczytaj również: Odrąbał siekierą pół twarzy strażnikowi miejskiemu. Bydgoszczanin zatrzymany po latach
Marek L. został zaatakowany, gdy wraz z dwoma kolegami i koleżanką wracali wieczorem z bydgoskiego klubu. Spacerowali nabrzeżem Brdy w kierunku mostu Kazimierza Wielkiego.
- Już będąc na moście usłyszeliśmy jakieś krzyki, wyzwiska z dołu - wczoraj w sądzie wyjaśniał Rafał N., kolega Marka L. - Szliśmy z L. Z przodu, za nami szedł Sebastian i Natalia - dodał. Przypomniał, że cała grupa zbiegła na dół, na nabrzeże. Na pytanie sądu, dlaczego, nie potrafił odpowiedzieć. Rafał N. twierdzi, że nie pamięta samego momentu ataku. Po wszystkim to on właśnie postanowił wezwać na miejsce pomoc. - Pobiegłem na most. Przebiegłem torowisko i na stacji Orlenu poprosiłem obsługę, by wezwali pogotowie.
Rafał N. twierdził wczoraj w sądzie, że nie pamięta, kto zadał jego towarzyszowi cios siekierą.
Na ławę oskarżonych zostali doprowadzeni bracia Sławomir i Piotr B. oraz Sławomir S. W 2013 roku zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu usłyszał Piotr B. Grozi mu za to do 10 lat więzienia. B. po zdarzeniu z września 2003 roku wyjechał za granicę. Został zatrzymany przez policję w lipcu 2013. Liczącego wówczas 31 lat B. ujęto na bydgoskim lotnisku, gdy wysiadał z samolotu. Właśnie przyleciał z Irlandii na urlop.
Na jego trop śledczy wpadli przy okazji rozpracowywania sprawy narkotykowego gangu Tomasza B. "Kadafiego", którego proces rozpocznie się w bydgoskim sądzie 17 marca. Jeden z przesłuchiwanych wygadał się śledczym. - Opowiedział o napadzie sprzed dziesięciu lat - wyjaśnia prok. Wiesław Giełżecki. - Jego wersję potwierdziły inne osoby.
Czytaj też: Podejrzanego o napaść z siekierą na bydgoskiego strażnika wsypał człowiek "Kadafiego"
Po zeznaniach złożonych wczoraj przez znajomego oskarżonych, losy procesu mogą się odwrócić. - Sławomir B. opowiedział mi, że tamtego dnia szedł wieczorem do domu. Zauważył idących w jego stronę ludzi. Przestraszył się, więc zadzwonił po pomoc.
Z "pomocą" przybiegł - według zeznań świadka - Piotr B. i kilku innych jego znajomych. B. miał przy sobie siekierę, którą wziął z domu. - Gdy doszło do bijatyki, to Piotr odciągnął Sławka B. od tego strażnika. B. zawsze był porywczy. Nie lubił przegrywać. Przy okazji różnych bijatyk to on zawsze chciał być górą. Miał psa, którego szczuł na ludzi.
Czytaj e-wydanie »