
- Szyb w tym oknie nie ma od dawna. Na korytarz może zajrzeć każdy. I przerazić się tym jak on wygląda - mówi lokator. Leszek Drewnik

Niektórzy lokatorzy starają się dbać o swój "pokój z kuchnią". Choć przypomina to próbę zawrócenia Wisły kijem. Inni z zajmowanych "m" zrobili zwykłe meliny. Inne słowo nie pasowałoby do lokalu zajmowanego przez Jerzego Lacha. To zniszczony przez alkohol mężczyzna, który prawie stracił kontakt z rzeczywistością. Słabo widzi, ledwo chodzi, nawet swojego nazwiska nie może wybełkotać.
- Powinien trafić do DPS-u albo hospicjum. Jak najszybciej - podkreśla Leszek Drewnik.
W mieszkaniu Jerzego Lacha utrzymuje się kwaśny fetor, który powoduje odruch wymiotny. To wilgoć tak śmierdzi i zgniłe jedzenie, które zalega w kuchni. I brudne, pomiętolone ubrania walające się po wstrętnym, klaustrofobicznym pokoiku. Ten fetor to produkt rozkładu i śmierci.

- Szczury? Pewnie, że są. Wychodzą z kanalizy. Sam zabiłem, dwa, na korytarzu - mówi Grzegorz, który na Głowackiego mieszka od kilkunastu lat. Ale po mieszkaniu nie chce oprowadzić. - Nie dzisiaj. Akurat mam dwóch kumpli - twierdzi.
- Mi kiedyś szczur wskoczył do kuchni. Wielki był jak kot - wspomina bez emocji jedna z lokatorek.
Temat szczurów podsumowuje Leszek Drewnik : - Tych robaczków u nas nie brakuje...

W pobliżu wejścia na podwórze budynków lezy sterta śmieci. Kilka lat temu lokatorzy namówieni
przez pracowników socjalnych, zlikwidowali własne dzikie wysypisko śmieci, które znajdowało się tuż przy budynkach. Usunięto chwasty, posadzono kwiaty. Porządek nie utrzymał się długo.