MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Struga daje prąd

Hanna Kwaśniewska
Młody energetyk Marcin Dębiński ma nadzieję,  że zostanie docenione położenie jego  gospodarstwa i elektrowni.
Młody energetyk Marcin Dębiński ma nadzieję, że zostanie docenione położenie jego gospodarstwa i elektrowni. Hanna Kwa?niewska
Na bazie osady młyńskiej, na Strudze Rychnowskiej w Wielkiej Łące, w gminie Kowalewo Pomorskie, Marcin Dębiński zbudował elektrownię wodną. Produkuje tyle energii, że może się nią dzielić.

     Za władzy ludowej pracownicy energetyki udowadniali, że nie opłaca się uzyskiwać energii z małych elektrowni wodnych. Za jedyną słuszną drogę uznano zasilanie odbiorców wiejskich z ogólnokrajowego systemu energetycznego. Nic dziwnego, przy takim nastawieniu władz większość elektrowni, które przetrwały wojnę, nie przetrzymały kolektywizacji i upaństwowienia młynów. Tymczasem one przeważnie żyły w symbiozie z elektrowniami.
     Małe jest dobre
     
Niestrudzonym propagatorem idei odbudowy małych, wodnych elektrowni był Marian Hoffman, syn Alfonsa, twórcy elektrowni wodnej w Gródku na Wdzie. Był to pierwszy taki obiekt przemysłowy, który wzniesiono w wolnej Polsce (1923 r.) Dzięki jego staraniom dwadzieścia lat temu rząd - wydając stosowną uchwałę - zapalił "zielone światło" dla małych elektrowni. Najwięcej ich powstało w Karpatach, Sudetach, na Roztoczu i na rzekach Pomorza.
     W powiecie golubsko-dobrzyńskim pierwszą elektrownię wodną na Strudze Rychnowskiej, która wypływa z Jeziora Mlewskiego i wpada do Drwęcy, zbudował Jakub Dębiński. Było to w 1980 r. - Ojciec stworzył ją na bazie osady młyńskiej Struś, datowanej na 1472 rok. Najpierw odbudował skrzydła jazu zniszczonego przez powódź, a w dziesięć lat potem uruchomił elektrownię - mówi Marcin Dębiński, syn Jakuba. Turbina nie pasowała jednak do przekroju rzeczki. - Wykorzystywała tylko letnią, wysoką wodę - wspomina syn. W każdym razie w 1991 r. udało się sprzedać energię wytworzoną przez wodę strugi. Tym samym została włączona do ogólnopolskiej sieci. W kraju działa około 120 hydroelektrowni, podległych energetyce zawodowej oraz 300 małych, każda wytwarzająca mniej niż 5 MW.
     Na potrzeby własne i sąsiadów
     
W lutym 1996 r. nastąpiła katastrofa. - Lód zamarzł do metra. Pod naporem wody i lodu stary jaz runął - przypomina syn, który podjął się sam - już po śmierci ojca - odbudowy elektrowni. Niemal dwa lata zajęło mu budowanie nowego jazu. Przy finansowym wsparciu Fundacji Wspomagania Wsi ustawił nowe maszyny, które są zdolne wytworzyć dwa razy więcej energii niż turbina skonstruowana przez ojca. - Wadliwie kolano doprowadzające wodę powoduje, że elektrownia daje moc niespełna 4 kW - ocenia Dębiński. Dalsze trzy miesiąca zajęło mu zgrywanie generatora. W każdym razie produkuje energii więcej niż potrzebuje. - Ale wyżyć z niej się nie da, choć korzysta z niej kilka gospodarstw.
     Leniwy ciek i prawo
     
Niewielka elektrownia pracuje, choć ostatnio pojawiło się coś, co jej zagraża - niedrożność cieku. Niekorzystne jest również nowe prawo wodne. Dlatego Dębiński ratuje się rybami: karpiem, amurem, tołpygą. Zamierza w niedalekiej przyszłości powiększyć hodowlę o suma i jesiotra. Planuje także zająć się agroturystyką. Młody energetyk ma nadzieję, że zostanie docenione położenie jego gospodarstwa i elektrowni: pośród wzgórz, nad wartką strugą i leniwymi stawami pełnymi ryb. Zaledwie 20 kilometrów za Toruniem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska