Wczoraj przytoczyliśmy opinię strażników miejskich w Nakle, którzy problem mieszkańców Suchar znają dobrze. Twierdzą, że co mogli zrobić - zrobili. Zawiadomili bowiem odpowiedzialnych w nakielskim ratuszu za ochronę środowiska. Rozmawialiśmy więc z Markiem Michalakiem, naczelnikiem wydziału gospodarki komunalnej i ochrony środowiska.
Oto jak tłumaczy sprawcę emisji "trocin" w Sucharach:
- Kiedy mieszkańcy poinformowali nas o tym, co tam się dzieje, wysłałem pracownika wydziału, który pojechał do Suchar z przedstawicielem straży miejskiej. Potwierdziło się, że mieszkańcy słusznie w tej sprawie protestują.
Przedstawicielka wydziału ochrony środowiska skontaktowała się więc z właścicielem firmy "Ziemiopłody" w Ślesinie, do którego należy gorzelnia w Sucharach. Sporządzona została notatka, z której wynika, że jak tylko zakończy się cykl pracy w gorzelni, będą montowane dodatkowe urządzenia, które ograniczą emisję zanieczyszczeń. Problem w tym, że w gorzelni zamontowane są kotły w ruchu ciągłym. Będzie je można zatrzymać dopiero wiosną. Wtedy to założone zostaną te dodatkowe urządzenia filtrujące.
Właściciel zatruwającego wieś zakładu wyjaśnił też, że emisja zależy także od spalanej w piecach słomy. Niektóre gatunki są na tyle ekologiczne, że zanieczyszczają atmosferę mniej niż inne. I tylko taką ekologiczną słomą ogrzewana będzie kotłownia w Sucharach.
Okazało się, że podobny problem wystąpił już w zeszłym roku. Po interwencji mieszkańców w wydziale ochrony środowiska na kominie założone zostały specjalne siatki, które miały ograniczyć emisję "trocin".
Niewiele dały. Dlaczego jednak nikt z ratusza przez rok nie sprawdził - w ramach realizacji tzw. poleceń pokontrolnych - jak skuteczne są zamontowane na kominie czy siatki?