Z kolei mieszkańcy Kaszub, Kociewia i Borów Tucholskich psioczą, że po klęsce jagodowej nie ma co liczyć na kurkowe żniwa.
W lasach, które zawsze cierpią z powodu suszy, czyli w nadleśnictwach Przymuszewo, Woziwoda, Rytel i Czersk, słońce wypaliło sporą część upraw.
Jak długo jestem leśniczym
- Takiej suszy nie pamiętam przynajmniej od 30 lat - mówi Zbigniew Grugel, nadleśniczy z Woziwody. - To klęska. U nas 20-25 proc. upraw dębu, buka i brzozy wyschło. Przygotowujemy się do poprawek zalesień.
W Nadleśnictwie Czersk zniknęło 15 ha dwuletnich sadzonek. - Tyle, jak długo jestem nadleśniczym, jeszcze nie wyschło - mówi Ireneusz Bojanowski. Wtóruje mu Zbigniew Łącki, inżynier nadzoru z Przymuszewa. - Dwu- i trzyletnie uprawy sosny uschły - przypomina. - Tego roku susza dała się nam we znaki.
Warszyn w ogniu
Właśnie w tym nadleśnictwie był największy pożar w regionie. Na początku czerwca w Wa-rszynie spłonęło 5 ha 50-letniego drzewostanu sosnowego i 4 ha kilkuletnich upraw. - To było podpalenie, choć sprawcy nie znaleźliśmy - mówi Łącki. - Susza też narobiła kłopotu, bo pożar szybko się rozprzestrzeniał. Straty obliczono na ponad 80 tys. zł.
W Nadleśnictwie Rytel cieszą się, że u nich obyło się bez ognia. - Kamera w Klosnowie i 32-metrowa wieża w Żukowie to jedno, a szczęście drugie - mówi Jarosław Chabowski, dyżurny przeciwpożarowy w nadleśnictwie Rytel.
A nadleśniczy Bojanowski z Czerska stwierdza, że ludzie są już ostrożniejsi. - A poza tym na razie nie było po co wchodzić do lasów - dodaje. - Jagód nie ma i nie będzie, kurki ktoś widział w okolicach Juńczy i Odrów. To jednak wyjątki, najpierw przymrozki, a potem susza.