Konkurs pączkożerców w Toruniu
Każdy miał zjeść sześć pączków, dozwolone było popijanie wodą, technika dowolna. Wygrać miał ten, kto zrobił to najszybciej.
Jedzenie pączków okazało się dyscypliną męską, bo na start zdecydowało się trzech panów.
Zbigniew Szczepański, stolarz, nie ukrywał po co przyszedł. - Szykuję się na rekord! Zresztą zjadłem już dzisiaj cztery pączki, więc jestem przygotowany.
Michał Jaszczołt z Grębocina postanowił uśpić czujność konkurentów. - Jestem raczej debiutantem, nie próbowałem nigdy jeść pączków na czas.
Mimo dobrych humorów, przed samym startem zawodników dopadła trema. Nikt nie chciał iść na "pierwszy ogień". - Może wyznaczymy alfabetycznie - proponował pan Szczepański. - Lepiej według kolejności przyjścia - mówił Rafał Babski.
Pan Rafał nie dał się długo namawiać. - Gotowy do startu? - spytalismy przed rozpoczęciem odliczania. - Nie, ale i tak zaczynajmy! - bez wahania odparł pan Rafał.
Uzyskał czas 9 min. 27 s. - Najgorzej było przy piątym pączku. Szósty miałem już "z górki"!
Pan Michał - debiutant - zaczął w imponującym stylu. Pierwszego pączka pochłonął w kilkadziesiąt sekund. - Później już nie bedzie tak lekko! - przekonywał pan Rafał. Jednak pan Michał już do końca utrzymał dobre tempo. Szóstego pączka zjadł po 6 min. i 50 s. - Ani przez chwilę nie miałem problemów - przekonywał.
Pan Zbigniew, jako ostatni, znał już czas konkurentów i zdradził swoją taktyke. - Wybrałem największe pączki, bo pewnie są puste w środku i będę miał łatwiej - mówił. Z pączkami uporał się jednak w czasie o niecałą minutę dłuższym, niż pan Michał, który okazał sie zwycięzcą. - Bardzo się cieszę z wygranej! Naprawdę się tego nie spodziewałem.
Nagrodą był zestaw kawowy dla sześciu osób.
W wypowiedzi dla Radia Gra pan Michał przekonywał, że sześć pączków nie było wyzwaniem. - Zjem dzisiaj normalny obiad i kolację, na następne pączki też na pewno znajdzie się miejsce - wyznał.