Zobacz wideo: Tradycyjne dania na Wielkanoc z regionu Kujaw i Pomorza
Sytuacja rodziny Pietruszyńskich nigdy nie była jakoś szczególnie dobra. Pani Brygida i jej mąż Krzysztof radzili sobie, jak umieli. Ona zajmowała się dziećmi, a on pracował w gastronomii. Dzieci w rodzinie jest czwórka: 12-letni Jakub, 9-letnia Lena, 6-letnia Martyna i półtoraroczny Maksymilian. Mama tej czwórki spodziewa się kolejnego potomka - jest w 12. tygodniu ciąży.
Niestety, pandemia sprawiła, że Krzysztof Pietruszyński stracił stałe źródło dochodu. Jego pracodawca nie wytrzymał zamknięcia. Dziś rodzina utrzymuje się z zasiłku dla bezrobotnych, świadczenia 500 plus oraz drobnej kwoty, którą z powodu niepełnosprawności otrzymuje pani Brygida.
- Masz te rzeczy z PRL-u w domu? Dziś są warte fortunę! Ile dokładnie?
- Zajęli mieszkanie w Toruniu i nie płacili! Właściciela oskarżyli o groźby karalne
- Tak budują bloki w ramach "Mieszkanie plus" w Toruniu. Mamy najnowsze zdjęcia i film
- Toruń. Czy remontowana kamienica przy Bydgoskiej 50-52 grozi zawaleniem?
Grębocin: Pożar domu zajmowanego przez Pietruszyńskich
W ostatni piątek jednak zdarzyło się coś, co jeszcze bardziej skomplikowało życie rodziny. Doszło do wybuchu pieca centralnego ogrzewania, który stał w piwnicy domu zajmowanego przez Pietruszyńskich. Dziś nie ma tam bieżącej wody, kanalizacji i ogrzewania. Rodzinie udało się tylko na powrót podłączyć prąd.
- Znaleźliśmy się w tragicznej sytuacji, w warunkach, w których nie da się normalnie żyć. Wszystkie starsze dzieci śpią w jednym łóżku w pokoju, w którym jest najcieplej. Inaczej by chyba pozamarzały - opowiada pani Brygida. - Myjemy się w miskach, wodę grzejemy na kuchence. Nie mamy kanalizacji. O praniu czy korzystaniu z toalety nie ma co marzyć. Pilnie potrzebujemy dachu nad głową.
Dom w Grębocinie, w którym mieszkają Pietruszyńscy, nie należy do nich. Zamieszkują go w zamian za opiekę. Właściciel nieruchomości nie jest zainteresowany dalszym wynajmem. Podobno chce rozebrać tę nieruchomość.
Gmina Lubicz złożyła propozycje pomocy dla rodziny
Pietruszyńscy po eksplozji pieca zwrócili się o pomoc do gminy. Twierdzą, że zostali zbyci.
- Państwo, o których mowa, nieodpłatnie wynajmowali lokal u prywatnego właściciela. Formalnie nie są oni zameldowani w gminie Lubicz, choć oczywiście to nie oznacza, że gmina nie chciała im pomóc - informuje Kamila Mróz, rzeczniczka gminy Lubicz.
W sprawie głos zabiera także Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej.
- Do tej pory ci państwo mieszkali w domu prywatnym, a z uwagi na to, że jego właściciel nie jest zainteresowany dalszym wynajmowaniem im lokalu, to zadeklarowaliśmy, że przeprowadzimy ich do innego wybranego przez nich mieszkania. Zaoferowaliśmy im także pieniądze na kaucję, a po zawarciu przez nich umowy najmu przyznanie dodatku mieszkaniowego. Przekazaliśmy także kilkanaście numerów telefonów do właścicieli mieszkań w Lubiczu Dolnym i Lubiczu Górnym, bo tylko w tych miejscowościach ta rodzina chciałabym zamieszkać. Czekamy na decyzję tych państwa – mówi Anna Sikorska, kierowniczka GOPS w Lubiczu.
Warto dodać, że pracownik socjalny zrobi też rodzinie zakupy na święta.
Mieszkanie na wynajem w Lubiczu nie dla poszkodowanej rodziny?
Pani Brygida i jej mąż Krzysztof zapewniają, że dzwonili pod wskazane przez gminę numery telefonów. Na nic się jednak nie zdecydowali.
- To nie z naszej winy. Nie chodzi o to, że wybrzydzamy. Wynajmujący nie chcą po prostu rodziny z czwórką dzieci i piątym w drodze. Uważają, że to kłopoty - tłumaczą Pietruszyńscy. - Inni natomiast swoje lokale przygotowali pod wynajem dla pracowników z Ukrainy. Nie są zainteresowani żadną inną opcją. Nie wiemy, więc co robić.
Gmina obiecuje, że nie zostawi rodziny bez pomocy. Do sprawy będziemy wracać.
