- Czekanie na wyniki to koszmarna sprawa - stwierdza pani Barbara. - Im dłużej się na nie czeka - tym bardziej człowiek odchodzi od zmysłów. Zresztą, nie skończyłam studiów medycznych, ale domyślam się, że takie czekanie nie wychodzi choremu na dobre. W wielu przypadkach - każda minuta decyduje o życiu.
Mniej czekania - mniejsze nerwy
Pacjenci rypińskiej placówki nie będą już musieli czekać z drżącymi rękami - na diagnozę. Szpital przystąpił bowiem do projektu "E-zdrowie", który wykorzystuje telemedycynę. Co kryje się pod tym tajemniczym pojęciem? Nowoczesna technologia, która za pomocą internetu - pozwala przesyłać zdjęcia i wyniki badań do doświadczonych specjalistów. Dzięki szybszej diagnozie - chory może być znacznie szybciej leczony. Plusy tego przedsięwzięcia potwierdza Marek Bruzdowicz, dyrektor Szpitala Powiatowego w Rypinie.:- Niestety, mamy zbyt mało radiologów i laborantów. Sukcesem i celem projektu jest wypełnienie tej luki. Zdarza się, że po wyjściu radiologa do domu - musimy czekać aż 20 godzin na diagnozę tomografii. A tak - specjaliści z całego kraju będą dostępni przez całą dobę, siedem dni w tygodniu. Prześlemy im - czy to zdjęcie rentgenowskie, czy to wyniki badań - i możemy liczyć na błyskawiczną konsultacje. Muszę przyznać, że byłoby lepiej mieć kogoś na miejscu. Wziąłby zdjęcie do ręki i już wydał diagnozę. Ale udział w projekcie bardzo pomoże i nam, i pacjentom.
To nie fantastyka
Wysyłanie cyfrowych wyników jest potężnym przedsięwzięciem. Nic dziwnego, skoro ambitnie łączy ze sobą technikę i medycynę. Koszty przystosowania szpitala do programu są spore. - Na placówkę wychodzi od 600 do 800 tys. zł - wyjaśnia dyrektor. - Możemy jednak liczyć na dofinansowanie z Unii Europejskiej, które wyniesie 75% całej wartości.
Aparat kontra człowiek
Czy wkroczenie szpitala w nowy wymiar - wiąże się ze zmianami w kadrach? - W żadnym wypadku - odpowiada Bruzdowicz. - Przecież aparaty to tylko maszyny - człowiek jest niezastąpiony. Technicy są potrzebni choćby po to, aby przygotować pacjenta do badań.
Porozumienie podpisane z Urzędem Marszałkowskim - znacznie przybliżyła szpital do unowocześnienia. W tym miesiącu okaże się, jak dokładnie sprzęt jest potrzebny do całkowitego zinformatyzowania tutejszej placówki.
- Jeszcze troszkę, a transplantacje serca robione na odległość - nie będą niczym niezwykłym - śmieje się pani Barbara. - Kompletnie nic mnie już nie zdziwi. No, chyba, że odkrycie recepty na nieśmiertelność.