Aż trudno w to uwierzyć, ale Bydgoszcz wyrażając zgodę na przeniesienie prochów Edwarda Woyniłłowicza z cmentarza Starofarnego do kościoła w Mińsku na Białorusi, tak naprawdę spełniła zapisaną w testamencie jego ostatnią wolę.
Przypomnijmy: Edward Woyniłło wicz, znany działacz społeczny i gospodarczy na przełomie XIX i XIX wieku, prezes Mińskiego Towarzystwa Rolniczego, fundator kościoła pw. Symeona i Heleny w Mińsku zamieszkał w Bydgoszczy w 1922 roku. Po traktacie ryskim jego majątki - Sawicze i Puzów, niedaleko Nieświeża znalazły się po stronie przyznanej bolszewikom.
Na pięciu wozach
Gorzki przedsmak utraty rodzinnego domu odczuł dokładnie 89 lat temu - 8 lutego 1918 roku, kiedy nastąpił pierwszy pogrom pałacu w Sawiczach. Żołnierze wracający z wojny i zbuntowani przez nich chłopi z sąsiednich wsi napadli na jego dom. Woyniłłowicz ukryty za drzewem w parku obserwował jak niszczą i rabują zgromadzony przez wieki majątek - meble, bogatą bibliotekę, dzieła sztuki i archiwum. Wtedy jeszcze nie sądził, że za dwa lat przyjdzie mu rozstać się z Sawiczami na zawsze. Próbował wszystko zacząć od nowa. Ale 7 lipca 1920 roku musiał dać za wygraną. Z żoną Olimpią i dobytkiem na pięciu wozach opuścił miejsce, gdzie od XVI wieku gospodarowali jego przodkowie. Nie zdecydował się zamieszkać w Bzowie u siostrzenicy Luizy Mogilnickiej. Nie było mowy o pozostaniu w Warszawie, gdzie zdobycie własnego lokum graniczyło z cudem. Denerwowało go, że życie w stolicy - pełne zabaw i kawiarnianego zgiełku - toczy się tak, jakby na Kresach wschodnich nie rozegrał się żaden dramat. W Bydgoszczy łatwiej było o mieszkania. To miasto nie było mu obce, tym bardziej że wcześniej mieszkał tu jego daleki krewny Józef Weyssenhoff. I to niedaleko jego dawnego domu znalazł wraz z żoną dach nad głową - przy ul. Zamoyskiego. Stąd potem wyjeżdżał do Warszawy na posiedzenia Związku Polaków z Białorusi, stąd wpadał do Kończewic, gdzie po opuszczeniu Atteczyzny mieszkał jego siostrzeniec Edward Bielski z rodziną. Niedaleko na ul. Świętojańskiej zamieszkała ukochana siostra - podpora jego społecznikowskich starań - Jadwiga Kostrowicka. Mieszkało też wielu kresowych wygnańców, takich jak on. Jeszcze przed przyjazdem do Bydgoszczy - w testamencie spisanym 23 września 1918 r. Woyniłłowicz zaznaczył: "Chciałbym być pochowany w Sawiczach na kurhanie, o ile Sawicze własnością naszą zostaną(...) W przeciwnym razie można postawić trumnę w sklepie pod kościołem w Mińsku." Ziemia białoruska przyjęła go po 78 latach, które minęły od dnia jego śmierci w Bydgoszczy - 16 czerwca 1928 r.
Helcia wspominała
Ukochana jedynaczka Woyniłłowicza miała kontynuować dzieło ojca
Wierni z Mińska postarali się o to, aby prochy fundatora ich kościoła wróciły na Białoruś. Teraz starają się o wyniesienie Edwarda Woyniłłowicza na ołtarze. Fundacja kościoła to w tym procesie - obok życia bez skazy i głębokiej wiary - ważny argument. Nie byłoby go, gdyby Woyniłłowicz nie uległ się argumentom córki a potem żony i sióstr. I nie zdecydował się na budowę kościoła - by uczcić pamięć syna Siemki (1885-1897) i córki Heleny (1884-1903). W testamencie spisanym jesienią 1903 roku zaznaczył: "Nie jednem może dziwnem się zdawać, że nie myślałem o urządzeniu w majątkach moich jakiej instytucji publicznej tym bardziej że trochę o tym wspominała Helcia, i nastawały na to żona i siostry. Oparłem się temu z przyczyny: Primo nie miałem wiary, by przy istniejących warunkach można było coś stałego postawić i nie skażonego w głównej osnowie przez wpływy administracyjne ustanowić. Po drugie miałem to poczucie, że wyobrażać sobie, że świat się na mnie kończy nie jest dobrem."
W Mińsku Woyniłłowicz pozostawił wspaniały kościół. W Polsce, dzięki trosce jego rodziny m.in. z Bzowca udało się zachować wiele zdjęć i drobnych pamiątek, z listami i testamentem włącznie. Może kiedyś bydgoszczanie będą mieli okazję je obejrzeć.
Jedyne zdjęcie z budowy kościoła pw. św. Symeona i Heleny w Mińsku (1908 r.), jakie zachowało się w zbiorach rodzinnych