- Była to dla mnie, oprócz nurkowania, podróż w tamte czasy i spotkanie z kolosem o długości 126 m, który przegrał walkę z potężnymi siłami natury.
Dla jednych było to prawdziwe wyzwanie, dla innych to kolejna wyprawa. Byli i tacy którzy musieli wykonać kilka nurkowań w słodkich wodach by odzyskać sprawność po długiej zimowej przerwie. Po tygodniach przygotowań wreszcie nadszedł czas.
Na nurkowanie przyjechali z różnych miast Polski - z Bydgoszczy, Poznania, on jeden z Brodnicy.
Dopłynęli do wraku "Heweliusza" jednostką M/S Brigitte z portu w Sassnitz na niemieckim półwyspie Rugia o 6 rano.
- Po opuszczeniu się na głębokość 20 metrów zobaczyłem straszliwy widok. Wielka, wysoka ściana stali, a przed nią niewiele mniejsze zwałowisko żelastwa, którym kiedyś był górny pokład. Powoli, w świetle latarek zaczęły pojawiać się pierwsze, bardzo trudno rozpoznawalne kontury ciężarówek, które "wysypały" się z promu podczas tragedii. Czas zrobił swoje - mówi Kazimierz Balsam. Do jego relacji wrócimy niebawem.