W sobotę człuchowskie koło Towarzystwa Polsko-Francuskiego pokazało, że tradycje znad Loary nie są na Pomorzu obce. Najpierw jednak do tupania i klaskania zaprosili owacyjnie przyjęci "Kaszebe" z Chojnic pod wodzą Marii Renaty Wróblewskiej, którzy zaśpiewali nie tylko po kaszubsku, ale i francusku_. - Przyjeżdża do nas grupa z Bayeux i bardzo chętnie jeszcze dla was wystąpimy - _zapewniała Wróblewska, składając gratulacje szefowej człuchowskiego koła Bogusławie Konczanin.
- Integrujemy się z Chojnicami, bo Czesław Selke to ojciec naszego koła - zapewniała pani Bogusława. - Serce rośnie, jak na was patrzymy - zapewniał Selke. - Podoba nam się ta integracja.
I choć przykład szedł zza miedzy, człuchowskie koło puchnie i przerasta liczbowo starszego sąsiada. Do 73 osób zachwyconych Francją doszły kolejne trzy, a młode pokolenie rośnie, co doskonale widać było na konkursie piosenki, gdzie po francusku śpiewały gimnazjalistki i licealistki.
Francja w Człuchowie to nie tylko wycieczki i język, ale i wymiana rodzin. - Mieliśmy na nią apetyt już dawno i zaczęliśmy dzięki uporowi przewodniczącej - mówiła Jadwiga Loroch, wiceprzewodnicząca człuchowskiego koła. - Dla Francuzów Polska jest jeszcze trochę egzotycznym krajem, ale wiem, że mieszkańcy Conches byli zachwyceni.
Dla rodzin Kordykiewiczów, Giżowskich, Macugowskich i Kaczkowskich, które przyjęły rodziny z partnerskiego miasta, były więc specjalne podziękowania i niespodzianka - list od mera z gratulacjami.