- Pomysł nie jest nowy - opowiada Mariusz Kazik - biskupiński archeolog, jeden z inicjatorów tego przedsięwzięcia. - Wracamy do idei profesora Zdzisława Rajewskiego, niezrealziowanego pomysłu wieloletniego badacza ruin doktora Czesława Sikorskiego i największego marzenia Andrzeja Rosiaka. Chcemy, by ruiny znów zaczęły tętnić życiem. Obecnie bowiem jedyną atrakcją jest możliwość ich obejścia dookoła. To zbyt mało, by mogło stać się turystyczną atrakcją, porównywalną choćby do pobliskiego skansenu kolei wąskotorowej...
Twórcami projektu są dwaj młodzi pracownicy naukowi Muzeum Archeologicznego - Mariusz Kazik oraz Szymon Nowaczyk. Od kilku tygodni już "kolędują" do kolejnych urzędników, osób i instytucji - wszystkich, którzy mogliby przyczynić się do urzeczywistnienia tej koncepcji.
Wenecka dekada
- Realizacja "Projektu Wenecja" potrwa co najmniej 10 lat - _wyjaśnia S. Nowaczyk. - Być może to długi okres, niemniej chcemy to zrobić porządnie. Jakiekolwiek prace muszą być poprzedzone szczegółowymi badaniami archeologicznymi podzamcza, dopiero później będzie możliwa realizacja kolejnych założeń projektu.
Ożywienie ruin nie oznacza oczywiście odbudowy zamku. Nadal pozostanie on w formie trwałej ruiny. Zrekonstruowana natomiast powinna być fosa oraz basteje - elementy obrony artyleryjskiej zamku. Cały teren rezerwatu powinien być, oczywiście, ogrodzony. Musi to jednak być zrobione w taki sposób, by nie zeszpecić w najmniejszym choćby stopniu krajobrazu.
- Na tak przygotowanym terenie chcemy organizować festyny prezentujące kulturę staropolską doby późnego średniowiecza, pokazy rzemiosła i sztuki wojennej przełomu XIV i XV wieku. Przy okazji chcielibyśmy też w sensowny sposób zagospodarować podzamcze, średniowieczną karczmę oraz stworzyć bezpieczne wejście na dziedziniec... Niezależnie od tego warto by też pomyśleć o odtworzeniu przystani na brzegu jeziora Biskupińskiego - tym bardziej, że badania archeologiczne wykazały jej istnienie w średniowieczu.
W planach jest też organizacja stałej wystawy archeologicznej prezentującej wyniki dotychczasowej pracy archeologów na terenie całej Wenecji, pojawią się również tablice informacyjne na temat historii zamku.
Skąd wziąć to pieniądze?
Realizacja projektu z pewnością pochłonie dziesiątki tysięcy złotych. Członkowie stowarzyszenia chcą je uzyskać od... zwiedzających. - Po ogrodzeniu terenu rezerwatu będzie pobierana opłata za jego zwiedzenie. To pozwoli zgromadzić fundusze na dalsze prace. Chcemy też zarabiać na sprzedaży pamiątek, poszukujemy sponsorów, w dalszej przyszłości chcemy również ubiegać się o fundusze europejskie - wyjaśnia Mariusz Kazik. - Najważniejsze, to wprowadzić projekt w życie, później już wszystko się potoczy... Mamy też wiele innych pomysłów, dziś jednak nie chcemy ich jeszcze zdradzać.
**_Szukanie sprzymierzeńców
Biskupińscy archeolodzy przeprowadzili już dziesiątki rozmów na temat przyszłości zamku. Pochlebne opinie dali już m.in. pracownicy Wojewódzkiego Urzędu Konserwatorskiego. Pozytywnie do pomysłu odnosi się między innymi burmistrz Żnina Jarosław Jaworski oraz jego zastępca - Janusz Biegański . - Pomysł jest świetny i chętnie przekażemy ruiny w zarząd towarzystwa. I tak jednak wszystko będzie zależało od Rady Miejskiej - zastrzegają... - Trzeba więc będzie rozpocząć lobbing - ripostują archeolodzy. - Naszym argumentem jest to, że przez długie lata nic się tu nie działo. Dlaczego więc nie można by było podjąć zaproponowanej przez nas próby? Nikt na tym nic nie traci, zyskać zaś możemy wszyscy... Powstanie kolejnej atrakcji turystycznej z pewnością nie przyczyni się do spadku liczby osób odwiedzających Pałuki.
Biskupinianie nawiązali też kontakty z instytucjami oraz stowarzyszeniami zajmującymi się podobną problematyką - opiekującymi się zamkami - czy to odbudowanymi, czy w trwałej ruinie.
Co na to muzeum?
Ruinami weneckiego zamku zarządza obecnie Muzeum Ziemi Pałuckiej w Żninie. Dyrektor Urszula Nowicka o oddaniu ruin nie chce nawet słyszeć. - W renowację włożyliśmy mnóstwo pieniędzy i mamy teraz to oddać? Zresztą organizujemy przy ruinach wiele imprez nie chcemy się z tego wycofywać. Możemy natomiast pomyśleć o nawiązaniu współpracy ze stowarzyszeniem. O wszystkim jednak musi zadecydować rada naszego muzeum. Przedyskutujemy ten temat już w przyszłym tygodniu...
- Zgadzam się, że muzeum organizuje przy ruinach imprezy. Tylko czy występy "Pałuczanek" z Białożewina na samochodowej przyczepie i grochówka serwowana z polowej kuchni w jakikolwiek sposób nawiązują do tego miejsca? - pyta M. Kazik. - A nam właśnie o to chodzi.
Pierwsze odzewy...
- Nie chcemy by nasz projekt wywoływał w regionie jakieś niesnaski - dodaje S. Nowaczyk. -_ Niemniej jeśli przez tyle lat nikt poważnie ruinami się nie zainteresował - uważam, że powinno się nam dać szansę. Nie chodzi nam o robienie pieniędzy, ale stworzenie czegoś ciekawego. Z pewnością przyniesie to jakieś pieniądze, które ostatecznie trafią do budżetu gminy. Turyści przecież skorzystają z parkingu, zjedzą obiad. Zyskają też mieszkańcy tego terenu - być może dzięki realizacji projektu znajdą w Wenecji pracę?
**Publiczna tajemnica
Informacje o projekcie - mimo iż staraliśmy się utrzymywać je w tajemnicy - krążą pocztą pantoflową po regionie. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Ożywieniem Wenecji zainteresował się już jeden z radnych gminnych, który zakomunikował Muzeum Ziemi Pałuckiej w Żninie, iż chętnie ukończy i wydzierżawi parking, kolejni lokalni biznesmeni zaczęli już kupować działki w okolicach ruin. - Z pewnością można to potraktować jako dobry prognostyk. Być może uwierzyli już w powodzenie projektu jeszcze przed jego oficjalnym upublicznieniem?
_Projekt Wenecja nabierze mocy prawnej dopiero w połowie lutego, w chwili gdy uchwałą zostanie przyjęty do realizacji przez Biskupińskie Towarzystwo Archeologiczne im. Walentego Szwajcera.
**
