MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Też przeżywam stres

Rozmawiał Jacek Drozdowski
Trener RAUL LOZANO specjalnie dla "Pomorskiej"

     - Przed panem i reprezentacją pierwszy, naprawdę poważny sprawdzian. Czy tak doświadczony szkoleniowiec odczuwa tremę, niepokój?
     - Teraz, gdy rozmawiamy, jeszcze nie. Ten moment jednak się zbliża i w dniu meczu na pewno będziemy to odczuwać. Mamy za sobą już mecze ze Słowacją, natomiast teraz rzeczywiście jest to debiut w ważnej imprezie. Dla mnie jest to też tym bardziej trudne, że gram przeciwko swoim rodakom. Nie sprawiało mi to nigdy przyjemności i zawsze chciałem tego unikać.
     - Te dotychczasowe konfrontacje są na plus czy na minus?
     - Przyznam, że więcej przegrałem niż wygrałem.
     - Czego polscy kibice mogą się spodziewać po grze swoich ulubieńców. Jakich zmian?
     - Chcę chłopakom pokazać najlepsze rzeczy, które robią inni. Jak na przykład u Włochów, którzy mają świetną współpracę bloku i obrony. Także atak Brazylijczyków czy pewne elementy gry Rosjan warte są podpatrzenia. Chciałbym to wykorzystać i przeszczepić na naszą grę. Nie będziemy jednak zespołem, który będzie grał zmiksowaną siatkówkę najlepszych, będzie miał swój styl. W tej chwili najmocniej skupiamy się nad poprawą zagrywki, bloku i obrony. To są jednak rzeczy, które dla kibica na pierwszy rzut oka mogą być zupełnie niewidoczne. Na pewno ci, którzy znają się na siatkówce dostrzegą różnice w porównaniu z zespołem sprzed 2-3 lat, a przede wszystkim tym, który będzie grać w mistrzostwach Europy. Są to bowiem, tak naprawdę, różnice dostrzegalne w zwolnionym tempie, trudniej w trakcie samego meczu.
     - Kontuzje wyeliminowały kilku podstawowych graczy, jak Papke, Murek czy Bąkiewicz, zabraknie też Świderskiego. Czy w tej sytuacji konieczność uzupełnienia składu młodzieżą może być korzystna?
     - Wszystkie kłopoty, urazy czy kontuzje nie są pozytywami w żadnym wypadku. Z wymienionych graczy tylko Świderski nie jest kontuzjowany, jednak on musi się odbudować fizycznie i zajęcia z nami zacznie już od najbliższego poniedziałku. Uraz Dawida Murka, który od czasu do czasu daje o sobie znać jest trochę poważniejszy i on z kolei po meczach z Grecją będzie z nami, z tym, że jeszcze nie będzie miał zajęć z piłką. Bardzo widoczną zmianą będzie gra Piotra Gruszki, który na igrzyskach olimpijskich był atakującym, a teraz wraca na pozycję, na której grał przez sezon w klubie, czyli na przyjęciu. Jestem pewien, że każdy z pozostałych graczy wykorzysta szansę i to, że będą mogli grać odpowiednio ich umotywuje. Bez znaczenia, czy to będą treningi, mecze towarzyskie, czy w Lidze Światowej. Najważniejsze jest bowiem, by zrozumieli, że nie będą mieli 50 czy 100 spotkań, by mnie przekonać do siebie i osiągnąć odpowiedni poziom. Takich szans będzie znacznie mniej. Tym bardziej, że czekają nas już teraz prawie tylko spotkania o coś. Nie ma w związku z tym wiele czasu na nic innego poza walką. Trening jest po to, by próbować pewne rzeczy, ale w meczu, to wszystko będzie szybko weryfikowane.
     - _Rozumiem, że dopiero po Lidze Światowej, eliminacjach mistrzostw świata i mistrzostwach Europy przyjdzie ten właściwy czas na oddech, rozpoczęcie spokojnej pracy w perspektywie igrzysk olimpijskich?
     
- Tak, oczywiście. Prawda jest taka, że teraz robimy wszystko trochę na przekór czasowi. Musimy go jednak wykorzystać jak najlepiej. Tak naprawdę, co już mówiłem, zupełnie inaczej grający zespół zobaczymy na mistrzostwach Europy.
     
- Przed dużą szansą pod nieobecność przyjmujących Murka i Świderskiego staje Michał Winiarski, wychowanek bydgoskiego Chemika. Można prosić o jego ocenę?
     
- Ma ogromny potencjał i podobnie ogromne możliwości, które trzeba właściwie wykorzystać, by mógł jeszcze podnieść swój poziom sportowy. Bardzo ważne będzie, jak wypadnie w konfrontacji ze swoimi kolegami na pozycji przyjmującego. To da odpowiedź, w którym miejscu się znajduje i czego jeszcze mu brakuje.
     - Czyli Michał i reszta młodzieży - Wlazły, Żygadło, Gromadowski i Milczarek mogą być szkieletem kadry w Pekinie?
     
- Nie mam do tego żadnych zastrzeżeń, wszyscy są zaangażowani bardzo mocno w treningi, które jednak są tylko szkółką. Zupełnie inna rzecz, jak będą potrafili to wykorzystać w meczach, bo to jest egzamin. I choć nie traktuję jeszcze najbliższych spotkań właśnie, jak egzaminów tylko jako dalszą część ich rozwoju, to wiem, że wszystko zależy od ich mentalności. Podkreślam jednak, że w obecności kilku tysięcy widzów będzie bardzo trudno im grać jak na treningu, a nie na egzaminie. Tym bardziej, że Michał i Mariusz (Wlazły - red.) _nie mają żadnego doświadczenia reprezentacyjnego, są praktycznie debiutantami. Nawet dla mnie, mimo bogatego doświadczenia i bagażu trenerskiego, nie jest łatwo wytrzymać taką presję, też przeżywam stres i to, co bedzie się działo na hali. Polska jest też specyficznym krajem dla siatkówki. U was na konferencjach prasowych, meczach reprezentacji pojawia się 50 i więcej dziennikarzy i tyle samo we Włoszech. Ale już w Hiszpanii czy Argentynie jest ich kilku bądź kilkunastu. I ta różnica, ta presja będzie odczuwalna.
     - Czy polscy trenerzy będą mieli okazję skorzystać z pańskiego doświadczenia, spotkać się na konsultacji, podejrzeć metody treningowe?
     - Podkreślam, że nie mam prawa uczyć polskich szkoleniowców, jak gra się w siatkówkę, oni to doskonale wiedzą. Natomiast, jak najbardziej można zrobić spotkania, zorganizować "klinikę" z udziałem nie tyle moim, co największych fachowców, jak Doug Beal, Julio Velasco czy Bernardo Rezende. To bardzo dobry pomysł, pozostaje kwestia dogrania ze związkiem i trenerami zainteresowanymi odpowiedniego terminu.
     **

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska