MKTG SR - pasek na kartach artykułów

TKH dał sobie wbić cztery bramki

Paweł Kumiszcze
Na tle lekko osłabionej Unii torunianie nie zaprezentowali się zbyt korzystnie. Fakt - kontrolowali przebieg spotkania, ale nie ustrzegli się rażących błędów.

Mecz był dosyć jednostronnym widowiskiem, o czym najdobitniej świadczyła końcówka drugiej tercji. Wówczas przebywający na lodzie Mariusz Jastrzębski, Jarosław Dołęga i Jacek Dzięgiel wspólnie z obrońcami utrzymywali się niemal przez dwie minuty w tercji Unii, nie tracąc krążka.

Wahania Szałaśnego
Mimo różnicy w umiejętnościach TKH nie ustrzegło się jednak błędów. - Jestem rozczarowany postawą obrońców - przyznaje Andrzej Masewicz. - Nie rozumiem, dlaczego zapędzają się do przodu, skoro cały czas tłumaczymy im, że muszą być odpowiedzialni i grać bardziej asekuracyjnie. Nie ukrywam, że trudno przełknąć mi także utratę czterech bramek w takim spotkaniu, gdzie przeciwnik jest po prostu słaby. W kilku tych sytuacjach mógł lepiej interweniować bramkarz.

- Jeżeli któraś z bramek nie musiała paść to na pewno trzecia i czwarta - mówi Michał Plaskiewicz. - Przy trzeciej odbiłem uderzenie i krążek dostał się pod łyżwę hamującego Sobały i przekroczył linię. Sędzia uznał, że nie było ruchu nogą i zaliczył trafienie. Przy czwartej mogłem się lepiej zachować.

Gole były wynikiem tego, że zespół gości pomimo kilkubramkowego prowadzenia torunian nie zamierzał się kłaść na lodzie. - Jestem zadowolony z tego faktu, że chłopcy walczyli do końca i nie poddali się - mówi Miroslav Doleżalik, który nie przyjechał ze swoimi podopiecznymi do Torunia ze względu na chorobę. - Z drugiej strony martwi trochę postawa Piotra Szałaśnego, który gra po prostu w kratkę. Na rezerwie jest zawsze Stańczyk, chociaż do końca jeszcze nie wiemy na co go stać. Na razie we wszystkich spotkaniach spisywał się dobrze.

Jedyny pozytyw - 3 punkty
W zespole Unii wyróżniali się strzelec dwóch bramek Paweł Połącarz i Maciej Szewczyk. - Połącarz to jest wielki talent polskiego hokeja - twierdzi Doleżalik.

Jeszcze jednak potrzeba mu sporo doświadczenia. Myślę jednak, że za dwa, trzy lata będzie stanowił o sile Oświęcimia. Jeśli chodzi o Szewczyka to jego problemem jest to, że gra wciąż juniorski hokej. Nie może zrozumieć, że krążek jest szybszy od zawodnika i chce jeździć z nim przez całe lodowisko.

Sztuka, która nie wychodziła Szewczykowi udała się Jackowi Dzięgielowi, który urządził sobie prawdziwy slalom przy piątej bramce dla TKH. - Mariusz Jastrzębski dostał krążek i zagrał do mnie - opowiada Dzięgiel. - Poradziłem sobie z obrońcą rywala, wjechałem do środka, przełożyłem krążek na backhand i oddałem strzał.

Poza kilkoma momentami trudno jednak było być zadowolonym z gry gospodarzy. - To co pozytywne, jeśli chodzi o to spotkanie to fakt, że uzyskaliśmy trzy punkty - dodaje na koniec Masewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska