Pojedyncze i w bateriach, małe i duże silosy, produkowane w firmie, stworzonej przez inż. Zygmunta Krzemińskiego, absolwenta Politechniki Warszawskiej, spotkać można niemal na każdej polskiej wsi. Wyprodukowano ich tysiące. W zakładzie obliczają, że można w nich przechować łącznie ponad 4 mln ton ziarna. W piątek uroczyście obchodzono w zakładzie 20-lecie działalności fabryki.
Obejrzyj zdjęcia z 20. urodzin BIN
Zatrudniają 200 osób
Inż. Krzemiński pierwsze dwa silosy z blachy ocynkowanej z perforowaną podłogą skonstruował dla potrzeb swojego gospodarstwa w Jeziornie w gm. Koneck. Po 10 latach ich użytkowania i testowania spróbował produkować je dla polskich rolników, najpierw w niewielkim Zakładzie Mechanizacji i Automatyzacji Rolnictwa BIN, a obecnie w fabryce w Aleksandrowie Kujawskim, zatrudniającej obecnie ok. 200 osób.
BIN jest firmą rodzinną. Kieruje nią prezes Jan Krzemiński (brat założyciela), który przed laty dla produkcji silosów zrezygnował z posady oficerskiej na statkach handlowych. Dziś wspomina, jak pracowali z braćmi (Zygmuntem i Pawłem) i podobnymi im zapaleńcami po kilkanaście godzin dziennie, jak wykorzystali hale bez drzwi i okien po upadłym przedsiębiorstwie produkcji prefabrykatów budowlanych, by w latach 90-tych dać szansę sobie, wielu ludziom, zwolnionym z różnych zakładów pracy, i rolnikom. - Kiedy zaczynałem pracę w tej firmie w 1993 roku była tu jedna hala i kilkunastu pracowników – dopowiada Marian Wochna, kierownik produkcji.
Silosy zawojowały np. Danię
Rolnicy wiedzą, że nie zarabia się na zbożu sprzedawanym zaraz po zbiorach. Trzeba je gdzieś przechować. Przechowywanie na strychach, w magazynach nierzadko odbija się na jakości ziarna. BIN wychodził naprzeciw, proponując z roku na rok nowocześniejsze wyposażenie blaszanych pojemników. To wyposażenie to efekt współpracy zakładu z instytutami naukowymi, pracującymi na rzecz rolnictwa oraz z ośrodkami doradztwa rolniczego. Szybko w firmie zaczęto mówić nie tylko o przechowywaniu ziarna, ale i jego pielęgnacji. Ziarno przechowywane miesiącami w silosach BIN gwarantuje jakość taką, jak po zbiorach, co pozwala rolnikom uniezależnić się od firm skupowych i pośredników w obrocie ziarnem, dostosować decyzję o sprzedaży ziarna do wahań cen na rynku.
Gama silosów BIN o pojemności od 10 ton do 2 tys. 200 ton szybko zyskała uznanie użytkowników, nie tylko krajowych. Promocja na targach przyniosła interesujące kontrakty zagraniczne. Aleksandrowskie silosy zawojowały Danię, gdzie łączna pojemność sprzedanych tam silosów wynosi ok. 400 tys. ton. Litwini mogą „schować” w BIN-ach łącznie 200 tys. ton ziarna, Czesi – 160 tys. ton, rolnicy ukraińscy - ok. 60 tys, ton. W Szwecji i Holandii łączna ładowność sprzedanych tam aleksandrowskich silosów wynosi po 20 tys. ton. Największy obiekt, magazynujący ziarno powstał w Lugoy w Rumunii. Stanęła tam bateria 10 silosów po 15 tysięcy ton każdy. Na eksportowej mapie BIN jest obecnie 14 krajów. - Najlepszym dotąd rokiem dla eksportu był rok 2008 – mówi Leszek Chrzanowski, menedżer d.s eksportu w zakładzie. - Sprzedaliśmy wówczas silosy z wyposażeniem za 12,5 mln złotych.
Fabryka wrosła w pejzaż
Fabryka nie produkuje silosów „na magazyn”, jedynie pod konkretne zamówienia. W kraju, a także m. in. w Danii i Szwecji, ma sieć współpracujących z nią firm dilerskich, montażowych i serwisowych. Gdy nie ma zamówień na silosy, zakład produkuje z blachy, sprowadzanej m. in. z Finlandii, szafki szkolne, wiaty przystankowe, garaże i wiaty na maszyny rolnicze.
Firma braci Zygmunta, Jana i Pawła Krzemińskich wrosła w pejzaż Aleksandrowa Kujawskiego jako zakład nowoczesny, dający zatrudnienie dużej grupie pracowników, co dla miasta i powiatu o znacznym bezrobociu nie jest bez znaczenia. Estetyczne hale i zadbane ich otoczenie przydało tej części miasta urody. BIN jest też hojnym sponsorem rozmaitych akcji społecznych, charytatywnych i... ekumenicznych. Od lat opiekuje się położonym nieopodal zakładu cmentarzem ukraińskim.
O tym wszystkim mówiono podczas jubileuszowego spotkania w zakładzie. BIN-owi stuknęło bowiem 20 lat. Na jubileusz, zainaugurowany mszą polową odprawioną w zakładzie pod przewodnictwem ks. bpa Stanisława Gębickiego z diecezji włocławskiej, przyjechało wielu znaczących gości, doceniających to, co BIN zrobił przez dwie dekady dla polskiego rolnictwa, regionu i miasta.
Ile dobrego może zrobić jedna firma - twierdzi znany polityk
Przyjechał Artur Ławniczak, wiceminister rolnictwa, Jan Krzysztof Ardanowski, prezydencki doradca d.s. rolnictwa, wojewoda Rafał Bruski, Piotr Całbecki, marszałek województwa, przybyło liczne grono przedstawicieli nauki, agencji, instytutów i ośrodków związanych z rolnictwem, władze miasta, rolnicy. Padło wiele ciepłych słów pod adresem firmy, jej założycieli, załogi.
Jak zauważył Jan Krzysztof Ardanowski, BIN zmienił oblicze polskiego rolnictwa i sposób myślenia rolników o przechowalnictwie zbóż. To także przykład, ile dobrego jedna firma może zrobić dla całej branży i promocji polskiej myśli technicznej.
Czytaj też: W Operze Novej w Bydgoszczy wyróżniono najlepszych kujawsko-pomorskich gospodarzy [zdjęcia]
