Czerszczan przy urnach było za mało, co nie znaczy, że mało. W głosowaniu wzięło udział przecież aż 4 tys. 169 mieszkańców gminy.
Śmiało można powiedzieć, że zmobilizowali się ci, którzy straży miejskiej w Czersku mają dość. Procenty nie kłamią - 93,74 proc. tych, którzy pobrali karty do głosowania, postawiło krzyżyk za likwidacją tej jednostki.
Gdyby nie frekwencja, to straży miejskiej już by nie było. Wymaganego przez prawo progu 30 proc. wyborców nie osiągnięto. Przed godz. 23 z przecieków z gminnej komisji do spraw przeprowadzenia referendum było wiadomo, że inicjatorzy ponieśli porażkę. Po godz. 23 na korytarzu urzędu miejskiego mówiło się, że wynik będzie oscylował w granicach 27 proc. Gdy w końcu dojechali członkowie obwodowej komisji z Rytla, postawiono kropkę nad "i". Frekwencja - 25,21 proc. Zabrakło dokładnie 792 osób przy urnach, by inicjatywę referendalną przeprowadzić skutecznie. A jeszcze po południu inicjatorzy byli w dobrych humorach. - Z naszych informacji wynika, że frekwencja jest dobra - mówił "Pomorskiej" po godz. 16 już po głosowaniu w domu kultury
.
Przeczytaj także: Straż Miejska zostaje w Czersku. Zbyt mało osób poszło do urn [wyniki referendum]
Mieli błędne dane z obwodowej komisji w Łęgu, jakoby tam do urn poszło 50 proc. uprawnionych. Później okazało się, że zagłosowało tam 25,4 proc.
Dziś Stolz zapowiada, że ma dość angażowania się w publiczne sprawy.
- Wycofuję się, odtąd koncentruję się tylko na życiu prywatnym - mówi. - Moja ocena jest ostra. Taki wynik oznacza, że czerszczanom podobają się praktyki burmistrza i komendanta straży miejskiej. Wielu zostało w domach, tak jak tego chciał burmistrz. Widocznie pochwalają wszystko to, co się dzieje w mieście.
- Dziękuję, że mieszkańcy obdarzyli nas kredytem zaufania - mówi Jarosław Szwil, komendant straży miejskiej - Tylko co czwarty mieszkaniec jest nam nieprzychylny. Wiadomo, kością niezgody jest fotoradar. Ale to dzięki niemu kierowcy teraz sporadycznie przekraczają prędkość powyżej stu kilometrów, co dawniej było częste. W efekcie i mandaty są niższe.
W niedzielę doszło do incydentu w Gutowcu. Zbigniew Krzoska, przewodniczący komisji (także sołtys i radny), zapisywał sobie nazwiska osób, które przyszły głosować. Wezwano policję, przewodniczący się przyznał, tłumaczył, że zrobił to na własne potrzeby. Zrezygnował też z przewodniczenia komisji. Dlaczego Krzoska spisywał nazwiska? Przecież gdyby burmistrz chciał dowiedzieć się, kto wybrał się na referendum, dowiedziałby się z list w urzędzie. - Nie będę sprawy komentował - mówił wczoraj Krzoska.
Gminna komisja zdecydowała, że ten incydent, choć wątpliwy etycznie, nie miał wpływu na wynik wyborów.